Fandom: brak
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: śmierć, wojna, zwłoki, niezbyt przyjemne opisy
Uwagi: Pseudo-romans, ale jak to ze mną bywa: romansu to nie przypomina
Opis: Miłość nie zawsze jest taka różowa, jak się może wydawać. Szczególnie w czasie wojny.
~~~~
Pośród
nieustannych krzyków bólu, jęków i wybuchów, w centrum placu,
dwójka ludzi stała naprzeciwko siebie, niczego nie słysząc.
Kobieta i mężczyzna wpatrywali się w oczy drugiej osoby. Przez
chwilę żadne z nich się nie odzywało, napawając się jedynie
swoją obecnością.
Po kilku sekundach
mężczyzna zrobił krok do przodu, obejmując swoją ukochaną. Z
kącików oczu popłynęły łzy.
- Bałem się, że
więcej się nie zobaczymy – powiedział stłumionym głosem,
wciągając głęboko w płuca zapach swojej towarzyszki.
- Też… Ja też
się tego bałam – przyznała, łkając cicho.
Odsunęli się od
siebie, posyłając sobie niepewne uśmiechy. Oprócz ulgi, na ich
twarzach malowało się też dziwne zaniepokojenie. Jednak starali
się to zignorować. Trwała wojna, tutaj należało obawiać się
każdego kolejnego kroku. Jednak tutaj, w delikatnych strugach
deszczu, pośród błota, wymieszanego z ciałami poległych, kiedy
powietrze przeszyte było zapachem prochu, fekaliów i krwi, ta
dwójka uśmiechnęła się do siebie. Tak po prostu, jak może to
zrobić tylko para kochających się ludzi. Po czym odwrócili się i
zaczęli biec przed siebie, chcąc uciec z tego miejsca.
*
Deszcz lał się
nieustannie, kiedy do błota przy drodze kończono rzucać ciała.
Nie wszystkie należały do martwych ludzi. Niektórzy wciąż żyli,
chociaż ten stan nie miał prawa utrzymać się długo. Ekipa
sprzątająca nie chciała wracać, więc każdy, kto nie był w
stanie uciec na własnych nogach, lądował w tym samym miejscu.
Oddech kobiety był
słaby, urywany. Ledwo miała siłę by utrzymać otwarte oczy. Z jej
zmasakrowanego ciała powoli sączyła się krew, mieszając się z
innymi substancjami, leżącymi na ulicy. Wiedziała, że otaczają
ją trupy. Zdawała sobie też sprawę z tego, że pośród tego
wszystkiego, stała się nierozpoznawalna. Kolejna kupka mięsa,
pomiędzy wieloma innymi. Błoto, już dawno przesiąknięte
śmiercią, pokrywało ją, zacierając kontury. Teraz stała się
jednością z podłożem, niewiele więcej niż kolejnym fragmentem
drogi, po którym lepiej przejść, nie zwalniając.
Gdy poczuła, że
to już prawie koniec, zauważył go. Jej ukochany biegł,
prawdopodobnie zmierzając do miejsca, w którym mieli się spotkać.
Chciała otworzyć usta, żeby go zawołać, jednak była w stanie
jedynie patrzeć, jak mija ją, starając się nie zwracać uwagi na
to, po czym stąpa. Lepiej było nie myśleć o tym, co znajdowało
się pod stopami.
Nie była w stanie
zrobić niczego. Już samo trzymanie się życia wydawało się zbyt
trudne. Zamknęła powieki. Chwilę później zorientowała się, że
stoi. Na ziemi leżało jej ciało. Wzięła głęboki oddech. Nie
żyła. Wciąż jednak chciała go spotkać. Obróciła się i
pobiegła za nim. Dogoniła go na środku placu. Zawołała,
zapominając, że nie żyje.
*
Opadł na kolano,
czując, jak kula przebija mu pierś, po czym utyka gdzieś wewnątrz
niego. Otworzył usta, by wydać z siebie okrzyk bólu, ale jedyne co
osiągnął, to charkot, wydobywający się z jego gardła. Chwilę
później poczuł w ustach metaliczny smak krwi, a z rany zaczęła
wydostawać się rubinowoczerwona piana. Nie był lekarzem, ale
zrozumiał, co się stało. Pocisk przebił mu płuco. Może, gdyby
trafił do szpitala, miałby szansę to przeżyć, ale tutaj, na polu
bitwy, pośród ruin po zniszczonym mieście, nie miał szans.
Jedną ręką
podparł się o ziemię. Miał się z nią spotkać. Chciał móc jej
chociaż przekazać, żeby na niego nie czekała. Jednak wiedział,
że nie da rady tego zrobić. Poleciał twarzą w błoto. Deszcz
chłodził jego ciało, powietrze wraz z krwią uciekało przez jego
ranę, usiłując zabarwić grunt na czerwono, jednak było już na
to za późno. Ziemia nie była w stanie przyjąć w siebie więcej
śmierci.
Po chwili mężczyzna
stał, przyglądając się swojemu martwemu ciału. Zrozumiał, że
nie żyje, ale właśnie dostał szansę. Zaczął biec, kierując
się w miejsce spotkania. Po drodze minął kolejne miejsce, w którym
zrzucali trupy na pobocze, pozwalając, żeby błoto ukryło ślady
zbrodni. Nie zwracał na nie uwagi, już dawno uodpornił się na
takie widoki.
Zatrzymał się
pośrodku placu. Usłyszał wołanie. Odwrócił się, zauważając
kobietę, której szukał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz