poniedziałek, 2 stycznia 2017

"Wojna"

Tytuł: Wojna
Fandom: brak
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: śmierć, wojna, zwłoki, niezbyt przyjemne opisy

Uwagi: Pseudo-romans, ale jak to ze mną bywa: romansu to nie przypomina
Opis: Miłość nie zawsze jest taka różowa, jak się może wydawać. Szczególnie w czasie wojny.



~~~~
 Pośród nieustannych krzyków bólu, jęków i wybuchów, w centrum placu, dwójka ludzi stała naprzeciwko siebie, niczego nie słysząc. Kobieta i mężczyzna wpatrywali się w oczy drugiej osoby. Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało, napawając się jedynie swoją obecnością.
Po kilku sekundach mężczyzna zrobił krok do przodu, obejmując swoją ukochaną. Z kącików oczu popłynęły łzy.
- Bałem się, że więcej się nie zobaczymy – powiedział stłumionym głosem, wciągając głęboko w płuca zapach swojej towarzyszki.
- Też… Ja też się tego bałam – przyznała, łkając cicho.
Odsunęli się od siebie, posyłając sobie niepewne uśmiechy. Oprócz ulgi, na ich twarzach malowało się też dziwne zaniepokojenie. Jednak starali się to zignorować. Trwała wojna, tutaj należało obawiać się każdego kolejnego kroku. Jednak tutaj, w delikatnych strugach deszczu, pośród błota, wymieszanego z ciałami poległych, kiedy powietrze przeszyte było zapachem prochu, fekaliów i krwi, ta dwójka uśmiechnęła się do siebie. Tak po prostu, jak może to zrobić tylko para kochających się ludzi. Po czym odwrócili się i zaczęli biec przed siebie, chcąc uciec z tego miejsca.
*
Deszcz lał się nieustannie, kiedy do błota przy drodze kończono rzucać ciała. Nie wszystkie należały do martwych ludzi. Niektórzy wciąż żyli, chociaż ten stan nie miał prawa utrzymać się długo. Ekipa sprzątająca nie chciała wracać, więc każdy, kto nie był w stanie uciec na własnych nogach, lądował w tym samym miejscu.
Oddech kobiety był słaby, urywany. Ledwo miała siłę by utrzymać otwarte oczy. Z jej zmasakrowanego ciała powoli sączyła się krew, mieszając się z innymi substancjami, leżącymi na ulicy. Wiedziała, że otaczają ją trupy. Zdawała sobie też sprawę z tego, że pośród tego wszystkiego, stała się nierozpoznawalna. Kolejna kupka mięsa, pomiędzy wieloma innymi. Błoto, już dawno przesiąknięte śmiercią, pokrywało ją, zacierając kontury. Teraz stała się jednością z podłożem, niewiele więcej niż kolejnym fragmentem drogi, po którym lepiej przejść, nie zwalniając.
Gdy poczuła, że to już prawie koniec, zauważył go. Jej ukochany biegł, prawdopodobnie zmierzając do miejsca, w którym mieli się spotkać. Chciała otworzyć usta, żeby go zawołać, jednak była w stanie jedynie patrzeć, jak mija ją, starając się nie zwracać uwagi na to, po czym stąpa. Lepiej było nie myśleć o tym, co znajdowało się pod stopami.
Nie była w stanie zrobić niczego. Już samo trzymanie się życia wydawało się zbyt trudne. Zamknęła powieki. Chwilę później zorientowała się, że stoi. Na ziemi leżało jej ciało. Wzięła głęboki oddech. Nie żyła. Wciąż jednak chciała go spotkać. Obróciła się i pobiegła za nim. Dogoniła go na środku placu. Zawołała, zapominając, że nie żyje.
*
Opadł na kolano, czując, jak kula przebija mu pierś, po czym utyka gdzieś wewnątrz niego. Otworzył usta, by wydać z siebie okrzyk bólu, ale jedyne co osiągnął, to charkot, wydobywający się z jego gardła. Chwilę później poczuł w ustach metaliczny smak krwi, a z rany zaczęła wydostawać się rubinowoczerwona piana. Nie był lekarzem, ale zrozumiał, co się stało. Pocisk przebił mu płuco. Może, gdyby trafił do szpitala, miałby szansę to przeżyć, ale tutaj, na polu bitwy, pośród ruin po zniszczonym mieście, nie miał szans.
Jedną ręką podparł się o ziemię. Miał się z nią spotkać. Chciał móc jej chociaż przekazać, żeby na niego nie czekała. Jednak wiedział, że nie da rady tego zrobić. Poleciał twarzą w błoto. Deszcz chłodził jego ciało, powietrze wraz z krwią uciekało przez jego ranę, usiłując zabarwić grunt na czerwono, jednak było już na to za późno. Ziemia nie była w stanie przyjąć w siebie więcej śmierci.
Po chwili mężczyzna stał, przyglądając się swojemu martwemu ciału. Zrozumiał, że nie żyje, ale właśnie dostał szansę. Zaczął biec, kierując się w miejsce spotkania. Po drodze minął kolejne miejsce, w którym zrzucali trupy na pobocze, pozwalając, żeby błoto ukryło ślady zbrodni. Nie zwracał na nie uwagi, już dawno uodpornił się na takie widoki.

Zatrzymał się pośrodku placu. Usłyszał wołanie. Odwrócił się, zauważając kobietę, której szukał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz