sobota, 14 stycznia 2017

"Dyskusja z bronią" ("Wado, Sandai Kitetsu, Shuusui, Yoru, Kogatana") [OP]

Tytuł serii: Dyskusja z bronią.
Podtytuł: Wado, Sandai Kitetsu, Shuusui, Yoru, Kogatana
Fandom: One Piece.
Status: zakończone.
Występują: Zoro, Mihawk, Perona + patrz: tytuł 
Ostrzeżenia: brak.
Uwagi: jest to seria one-shootów. Wszystkie mają podobny styl, ale nie są ze sobą powiązane. Różny czas, miejsce, inni bohaterowie itd.
Opis: Co stałoby się, gdyby bronie potrafiły przybrać ludzki kształt i całkiem normalnie rozmawiać z właścicielem i osobami z jego otoczenia?


~~~~

Zoro przewrócił kartkę w gazecie, nawet nie zwracając uwagi na to, co było w niej zapisane. Czytanie go nudziło, ale musiał coś robić, żeby nie zwariować. Chociaż najwyraźniej niewiele to pomagało…
- Możemy w końcu potrenować? - zapytał w końcu, odkładając czasopismo na stół z głośnym uderzeniem.
Siedzący naprzeciwko niego Mihawk, podniósł wzrok. Przez chwilę wpatrywał się uważnie w zielonowłosego, po czym sięgnął po kieliszek z winem, upijając z niego drobny łyk.
- Nie mam zastrzeżeń – powiedział po chwili, posyłając młodszemu towarzyszowi rozbawione spojrzenie. Rzadko kiedy się uśmiechał, ale Zoro nauczył się odczytywać jego uczucia po oczach. - Obawiam się jednak, że nie możemy tego robić bez broni, prawda?
Roronoa sklął w myślach, po czym zerknął na sąsiednią kanapę. Oczywiście, na środku, jak zwykle, królował Kogatana. Mały chłopiec miał czarne włosy i niebieskie oczy. Jego kimono było długie, koloru złotego. Otaczały go wszystkie trzy mieszkanki Kuraigany płci żeńskiej.
Perona ściskała swojego misia i jadła jakieś ciasto, uśmiechając się do pozostałych. Yoru objęła jednym ramieniem mniejszego towarzysza i uśmiechała się ciepło, co nieco złagodziło jej surowe rysy twarzy. Wado rozlokowała się po drugiej stronie, mówiąc coś z zapałem. Również na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech.
Odkąd Zoro przybył na tą wyspę, co miało miejsce jakiś rok wcześniej, niewiele miał okazji do ćwiczeń z Jastrzębiookim. Każdą wolną chwilę, ich żeńskie towarzyszki spędzały razem, rozpływając się nad „słodkością” Kogatany.
- Wado, Yoru! Możecie się ruszyć i pomóc nam w treningu? - zapytał z irytacją w głosie.
Miał stać się silniejszy! Jak później wytłumaczy się Luffiemu? „Nie trenowałem, bo moja broń była zajęta rozpieszczaniem innej broni”?
- Poradzicie sobie bez nas. - Ichimonji machnęła ręką, dając mu wyraźny znak, że ma nie przeszkadzać.
- Wado, nie powinnaś uchylać się od treningów – upomniał niskim głosem osobnik stojący za fotelem zielonowłosego.
Jego czerwone oczy potrafiły wzbudzić respekt nawet w kimś takim, jak biała katana. Czarne włosy okalały poważną i nieco przerażającą twarz. Granatowe kimono jedynie podkreślało zarysowane pod materiałem stalowe mięśnie.
- Dzięki, Shuusui – rzucił Zoro, uśmiechając się pod nosem. Najsilniejszy z jego mieczy zdołał podporządkować sobie pozostałe dwa.
- Cóż… - zaczęła Ichimonji, ale Kokuto jej przerwała.
- Nic się nie stanie, jeżeli ona sobie daruje. Macie dwa miecze, poradzicie sobie – rzuciła, ponownie skupiając wzrok na Kogatanie.
- Co z nimi jest nie tak? - zapytał z niedowierzaniem Sandai Kitetsu, kręcąc głową.
- Wszystko – zaproponował Shuusui.
Mihawk zaśmiał się pod nosem, wracając do przerwanej lektury. Uznał, że w ten sposób młodszy szermierz nigdy nie zdoła zmusić go do treningu. Roronoa, słysząc jego śmiech, zdenerwował się. Podniósł się gwałtownie z fotela i podszedł energicznym krokiem do strajkujących katan.
- Idziecie z nami! Mam zamiar w końcu potrenować! - warknął, zaczynając je odciągać. Przez przypadek złapał za rękę Kogatany, używając nieco zbyt dużo siły, jak na tak delikatne ramie.
- Auć – syknął sztylet, co niemal natychmiast wywołało reakcję ze strony Wado.
- Hej, nie atakuj go! - wykrzyknęła, zamierzając się na swojego właściciela.
Właściwie, nikt nie był pewny, co się stało, jednak chwilę później Zoro leżał na podłodze, rękoma zakrywając lewą część twarzy, kiedy spod jego palców sączyła się krew.
- Co się stało? - Mihawk podniósł się ze swojego miejsca, chcąc sprawdzić stan swojego ucznia.
- Wado! - Głos Shuusui był ostry, pełen nagany.
- Przepraszam, Zoro! Nie chciałam… - Ichimonji zasłoniła usta dłońmi, nie będąc w stanie zrozumieć zaistniałej sytuacji.
Perona zerwała się z miejsca i chwyciła apteczkę.
- Zajmę się nim – zadeklarowała, pomagając zielonowłosemu wstać i szybko zabierając się za bandażowanie jego rany.
Wkrótce potem padł werdykt: oko stracone. Życiu szermierza nie groziło niebezpieczeństwo, ale zniszczonego organu raczej nie mógł odzyskać. Chłopak nie przejął się tym jednak za bardzo, korzystając z jedynej zalety, która wynikła z całego wydarzenia: zarówno Wado, jak i Yoru czuły mocne poczucie winy, przez co zgodziły się na uczestnictwo w treningach.
Jakiś tydzień po wypadku, dwójka szermierzy ponownie stanęła naprzeciw siebie, szlifując swoje umiejętności. I tak dzień w dzień, aż do momentu, kiedy…
Kiedy poczucie winy obu kobiet opadło. Czyli, przez jakieś dwa miesiące.
- Możecie przestać?! - wykrzyknął Zoro z desperacją, kiedy kobiety ponownie zebrały się wokół Kogatany, a on już tydzień nie miał ani jednego pojedynku z Jastrzębiookim.
- Daj spokój. Nie wmawiaj mi, że nie dasz sobie rady bez nas… - rzuciła lekko Yoru, posyłając mu słodki uśmiech.
Roronoa przez chwilę stał jak wryty, wpatrując się z niedowierzaniem w miecz przeciwnika. Po czym warknął coś pod nosem i szybkim krokiem ruszył w stronę kuchni.
Panie wymieniły rozbawione spojrzenia. Spodziewały się, że znowu przywłaszczy sobie jakąś butelkę sake, upijając się z braku innego zajęcia. Dlatego też zdziwiły się niezmiernie, kiedy po chwili zielonowłosy wrócił, dzierżąc w rękach… Dwa noże kuchenne.
Jeden z nich rzucił do, równie zaskoczonego, jak reszta, Mihawka. Wolną ręką zgarnął Shuusui i Kitetsu.
- Proszę bardzo! Potrafię sobie radzić! - wykrzyknął, rzucając wściekłe spojrzenie osobom, okupującym kanapę. - Trening! Teraz! - dodał warknięciem, kierując to do starszego szermierza.
Ten uśmiechnął się nieznacznie, rozbawiony gniewem ucznia, ale posłusznie dopił wino i ruszył za nim w kierunku wyjścia z zamku. Zważył w dłoni swoją nową broń… Po raz pierwszy miał walczyć nożem kuchennym. Mimochodem zastanowił się, czy Roronoa zdawał sobie sprawę z tego, że to, co mu dał, było nożem do ryb...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz