niedziela, 8 stycznia 2017

"Przypadkowe spotkanie" (zakończenie: 2) [OP]

Tytuł: Przypadkowe spotkanie
Fandom: One Piece.
Status: zakończone.

Część: 2/4 (Zakończenie #2)
Ostrzeżenia: zaburzenia psychiczne (autyzm/zespół Aspergera)

Uwagi: drugie zakończenie, które wymyśliłam dla tego opowiadania. Żeby rozumieć, o co chodzi, należy przeczytać właściwe opowiadanie (pierwszą część). To już podchodzi pod future!fic.
Opis: Od rozstania mija trochę czasu, właściciel ośrodka jest na przerwie, kiedy przybywają niepokojące wieści...




~~~~
 Mężczyzna spojrzał przez okno i zobaczył, jak jeden z mieszkańców pobliskiej miejscowości biegnie w wyraźnym pośpiechu przez rozległy plac przed budynkiem. Właściciel przybytku podniósł się, odkładając kubek na miejsce i podszedł do drzwi. Spojrzał na zdyszanego gościa i zapytał spokojnie:
- Co się stało?
- To prawda! Naprawdę kręcili się po okolicy! A teraz tutaj przypłynęli! - wydyszał, z wyraźnym przerażeniem w głosie.
- Spokojnie. Kto taki? - dopytał gospodarz.
- Król piratów!
- Ach, tak… - Pokiwał w zamyśleniu głową.
- Nie ma czasu na przytakiwanie! Powinieneś zrobić to samo, co reszta!
- To znaczy?
- Zabrać swoich podopiecznych i uciekać. Jeżeli schowacie się w górach…
- Nie będę ich niepotrzebnie denerwować. Przecież wiesz, że nie powinienem narażać ich na stres.
- Stres będą mieli dopiero, kiedy zaatakują was piraci! Mówię ci, to nie są te płotki, które zwykle się tutaj pokazują! To król piratów! Ma na pokładzie najlepszego szermierza na świecie.
Właściciel uśmiechnął się pod nosem.
- Spokojnie, nic nam nie zrobią. Jeżeli tak bardzo boisz się o swoje życie, możesz uciekać.
- Na pewno tak zrobię! Ale dobrze wiesz, że pracuje tutaj moja córka! Jeżeli nie chcesz uciekać, to zabiorę ją i…
- Aktualnie zajmuje się swoimi podopiecznymi, więc nie pozwolę ci jej zabrać. Ale jeżeli tak bardzo się o nią martwisz, to zapewniam, że król piratów nic nam nie zrobi.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Bo on jest jedną z osób, które podsyłają nam regularne datki. A dokładniej, jeden z jego załogantów…
Gość przez chwilę wpatrywał się w gospodarza z niedowierzaniem. W końcu jednak mruknął coś gniewnie, odwrócił się na pięcie i odbiegł w swoją stronę.
Mężczyzna jeszcze przez chwilę patrzył za nim, po czym wrócił do kuchni, wstawiając wodę na dodatkową herbatę. Jak się spodziewał, chwilę później usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je, dostrzegając dobrze zbudowanego mężczyznę z zielonymi włosami. Jego trzy katany sprawiały, że trudno było go pomylić z kimkolwiek innym
- Herbatki? - zapytał właściciel, przyglądając się spokojnie obecnemu najlepszemu szermierzowi.
- Przyszedłem, żeby zobaczyć się z Rin – odparł tamten.
Gospodarz zorientował się, dlaczego szermierz budził taką grozę wśród swoich wrogów. Wręcz biła od niego siła i pewność siebie. Jednak właściciel wiedział o nim coś, czego większość nawet nie podejrzewała.
- Proszę za mną – powiedział, ruszając przed siebie odpowiednimi korytarzami.

Nawet ktoś taki, jak Roronoa Zoro miał jakąś słabość.

Uwaga: Ponownie: jeżeli komuś takie zakończenie odpowiada, może skończyć lekturę w tym miejscu. Kolejne zakończenia podchodzą już pod kategorię angstu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz