Fandom: brak
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak (śmierć postaci, ale przed główną akcją)
Uwagi: Kolejny prompt
Opis: "Nikt tak naprawdę się tobą nie interesuje, dopóki nie jesteś bogaty, sławny albo martwy"
~~~~
Nikt tak naprawdę
się nami nie interesuje, dopóki nie jesteśmy bogaci, sławni albo
martwi. Kiedyś ta myśl wydawała mi się zabawna. Teraz… Cóż,
teraz wiem, że była jak najbardziej prawdziwa.
Chciałbym
powiedzieć, że przez jakieś dziwne zrządzenie losu teraz jestem
bogatym człowiekiem, który odtrąca wszystkich fałszywych ludzi,
jakby im mówiąc „kiedyś mnie olewaliście”. Chciałbym być
jedną z tych gwiazd, które mogą na łamach jakiegoś magazynu
powiedzieć: „to ten, którego kiedyś mieliście w głębokim
poważaniu”. Naprawdę bym chciał…
A zamiast tego
siedzę na tym parszywym nagrobku i obserwuję, jak ludzie rzucają
kwiaty na moją trumnę. Nawet zaśmiać w twarz im się nie mogę,
bo żaden z tych kretynów mnie nie widzi! Niewielu z obecnych tutaj
kojarzę. Z Kamilem widywałem się niemal co tydzień. Chyba mogłem
go nazwać przyjacielem. Anię, moją sąsiadkę, też znam.
Zazwyczaj pomagałem jej z drobnymi naprawami bądź remontem, a ona
w każdą niedzielę przynosiła mi ciasto własnego wypieku. Kiedyś
nawet mi się podobała. Tamtych trzech chyba ze mną pracowało.
Kojarzę twarze, ale za nic nie potrafię sobie przypomnieć ich
imion. Najwyraźniej nie byli nikim wartym zapamiętania. O, a tamten
facet każdego ranka sprzedawał mi pieczywo, kiedy wstawałem zbyt
późno, żeby śniadanie zjeść w domu, co zdarzało się zawsze. A
nawet, jeżeli już coś zjadłem, to i tak tam wpadałem, głównie
z przyzwyczajenia.
To jest naprawdę
żałosne. Na cmentarzu są teraz tak wielkie tłumy, a ja nie
przypominam sobie, żebym kiedykolwiek tylu ludzi chociażby poznał.
Nawet w mojej szkole było chyba mniej uczniów…
Obserwuję, jak
policjanci kręcą się w tę i z powrotem, zadając pytania
przypadkowym osobom. Jest tu też sporo reporterów. Dopiero, kiedy
słyszę jakąś rozmowę, dociera do mnie, o co to całe
zamieszanie.
- Podobno popełnił
samobójstwo! - oznajmia jakaś starsza pani, a ja spoglądam na nią
z niedowierzaniem.
- Samobójstwo?! To
musi być jakiś żart! - krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy.
- Skoczył prosto
pod pociąg. Mówią, że czekał na niego ponad godzinę, bo rozkład
się zmienił – dodaje druga osoba.
Kręcę z
niedowierzaniem głową. To wszystko to kompletne bzdura! Jasne,
wpadłem pod pociąg. Właśnie w ten sposób zginąłem. Ale co za
idiota wpadł na pomysł samobójstwa? Czy naprawdę nikt nie widział
tego lodu, pokrywającego niemal cały most? Albo złamanej barierki,
którą wyrwano ponad trzy lata temu i nikt jakoś nie kwapił się,
żeby ją naprawić?
- To niemożliwe…
- szepce moja była sąsiadka, zasłaniając usta dłonią. -
Przecież on zawsze był taki wesoły…
- Dokładnie,
słuchajcie jej! - przytakuję, ale moja nadzieja zostaje zniszczona
przez policję.
- Proszę pani,
najczęściej nawet najbliżsi nie widzą dziwnego zachowania u osób
z depresją – informuje ją funkcjonariusz, kładąc jej dłoń na
ramieniu w pocieszającym geście.
- Hej, wara od niej!
- krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy.
Coraz więcej osób
zaczyna wierzyć w moje domniemane samobójstwo. Widzę te
rozczarowane spojrzenia rzucane na wieko mojej trumny. I rosnącą
ciekawość, chęć poznania kolejnej tragicznej historii. Liczba
osób z prasy w okolicy rośnie w niepokojąco szybkim tempie. Teraz
nagle wszyscy się mną interesują.
- Nie przejmuj się
tak. - Odwracam się, słysząc za sobą czyjś głos.
Przede mną stoi
mężczyzna, prawdopodobnie kilka lat ode mnie starszy. Ma na sobie
elegancki garnitur i uśmiecha się do mnie szeroko.
- Oni zawsze
dopisują sobie tego typu głupie historyjki.
- Ty też nie
żyjesz? - pytam, zaczynając domyślać się, o co mu chodzi.
- Zaraz, że nie
żyję – prycha niezadowolony. - Po prostu zmieniłem miejsce
zamieszkania.
Uśmiecham się,
czując, że zaczynam lubić tego gościa.
- Macie tu jakieś
ciekawe zajęcia? - pytam, powoli zapominając o pogrzebie, dziejącym
się zaraz za moimi plecami. Tłum ludzi zanika, jakby stawał się
niewidzialny.
- A grałeś kiedyś
w szachy zniczami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz