Fandom: One Piece.
Status: zakończone.
Część: 3/4 (zakończenie #3)
Ostrzeżenia: angst, śmierć postaci, zaburzenia psychiczne (autyzm/zespół Aspergera)
Uwagi: trzecie zakończenie, które wymyśliłam dla tego opowiadania. Żeby rozumieć, o co chodzi, należy przeczytać właściwe opowiadanie (pierwszą część), oraz zakończenie drugie (drugą część). Future!fic.
Opis: Właściciel zaprowadził Zoro tam, gdzie znajduje się Rin. Chociaż niekoniecznie tego szermierz się spodziewał...
~~~~
Stał, nie mogąc
wydobyć z siebie głosu. Robił co mógł, by nie okazać po sobie
tego, co czuł w tamtej chwili.
Przez te kilka lat
rozważał w głowie różne scenariusze tego spotkania. Najbardziej
optymistyczne zakładały nawet, że dziewczyna, w pełni zdrowa,
przywita go entuzjastycznie. Wiedział, że nie powinien na to
liczyć, ale czasami taki obraz sam przychodził do jego głowy.
Owszem, wyobrażał sobie też inne możliwości. Takie, w których
Rin pozostawała tą samą, nieobecną osobą. Czasami obawiał się,
że jej stan się pogorszy. Kiedy indziej wręcz widział złość w
jej oczach, kiedy wykrzykiwała mu prosto w twarz to, że ją wtedy
zostawił. Nawet zdawał sobie sprawę z tego, że mogła go
zapomnieć. Jednak żadna z jego wizji nie przygotowała go na ten
widok.
Piękna, biała,
marmurowa płyta stała pod rozłożystym dębem, rzucającym cień
na cierpiącego mężczyznę. Pogoda była słoneczna, całkowicie
niepasująca do sytuacji. Jakby światu było obojętne cierpienie
zielonowłosego. Kolorowe kwiaty, stojące w skromnych wazonach
zdawały się kpić z szermierza. Tak samo, jak te litery. To piękne,
kaligrafowane pismo, które jedynie trzema literami skutecznie
odwrócił uwagę zielonowłosego od całego świata naokoło niego.
Trzy, pozornie nic nie znaczące, litery…
„RIN”
Zagryzł wargę,
odwracając od nich wzrok, a za to spojrzał na datę pod spodem. Dwa
miesiące. Właśnie tyle czasu minęło od jej śmierci. Dwa,
cholerne miesiące. Nie mógł uwierzyć w ironię całej sytuacji.
Przecież… właśnie tyle czasu trwało świętowanie zdobycia
przez Luffiego jego nowego tytułu.
Dopiero po
uświadomieniu sobie tego faktu, cała prawda uderzyła w niego z
siłą rozpędzonego pociągu. Zachwiał się, ale zdołał ustać na
nogach. Wziął jeszcze jeden, głęboki oddech.
Przez te wszystkie
lata, myśl o tej jednej osobie trzymała go przy życiu. Gdy myślał,
że może najwyższy czas już się poddać, przypominał sobie te
puste oczy, które zdołały zdominować jego serce. A teraz… to
wszystko już nie miało znaczenia, bo nikt na niego tutaj nie
czekał.
Odwrócił się i
ruszył w stronę budynku. Tego samego, który opuścił kilka lat
wcześniej, goniony przez błagające okrzyki jedynej dziewczyny,
która kiedykolwiek zdołała przebić się do jego nieczułego
serca.
Uwaga: Zostało jeszcze jedno zakończenie, które zdecydowanie podchodzi pod kategorię "czarny humor" (powiedziałabym, że wręcz wisielczy...). Jeżeli komuś odpowiada to, może nie czytać dalej.
Uwaga: Zostało jeszcze jedno zakończenie, które zdecydowanie podchodzi pod kategorię "czarny humor" (powiedziałabym, że wręcz wisielczy...). Jeżeli komuś odpowiada to, może nie czytać dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz