Tytuł serii: Dyskusja z bronią.
Podtytuł: Kran-chan
Fandom: One Piece.
Fandom: One Piece.
Status: zakończone.
Występują: Sabo + patrz: tytuł
Występują: Sabo + patrz: tytuł
Ostrzeżenia: spoilery.
Uwagi: jest to seria one-shootów. Wszystkie mają podobny styl, ale nie są ze sobą powiązane. Różny czas, miejsce, inni bohaterowie itd.
Opis: Co stałoby się, gdyby bronie potrafiły przybrać ludzki kształt i całkiem normalnie rozmawiać z właścicielem i osobami z jego otoczenia?
~~~~
~~~~
- Jesteś pewien, że dasz radę? - Kobiecy głos wydobył się z niewielkiego urządzenia w kształcie ślimaka.
Trzymający przedmiot mężczyzna uśmiechnął się. Jego blond włosy opadały delikatnymi lokami na twarz, której lewa część pokryta była rozległą blizną. Ubrany był w elegancki, chociaż nieco zniszczony, czarny płaszcz. Pod spodem miał granatową koszulę, a pod szyją zawiązał sobie białą chustę. W jednym ręku trzymał czarny kapelusz z doczepionymi niebieskimi goglami.
- Oczywiście. Przecież to nie moje pierwsze zadanie tego typu. - Chłopak przewrócił oczami
- Spotkamy się w porcie za trzy godziny. Tym razem się nie spóźnij. Zrozumiałeś, Sabo?
- Tak, Koala, zrozumiałem.
Sabo przerwał połączenie i westchnął cicho, chowając urządzenie do kieszeni. Odkąd kilka miesięcy wcześniej troszeczkę odbiegł od planu i w pojedynkę zniszczył kilka okrętów wroga, jego towarzysze przypominali mu o jego zadaniach zdecydowanie za często.
Tym razem miał tylko obserwować i spróbować znaleźć głównego dostawcę broni dla grupy przestępczej, z którą aktualnie walczyli. Jeżeli pytać o to Sabo, uznałby tą misję za kompletną stratę czasu, ale czy ktoś go pytał o zdanie?
- Długo zamierzasz tu jeszcze stać? - Usłyszał za plecami chłodny głos.
Odwrócił się, rzucając przelotne spojrzenie osobie stojącej za nim. Kobieta była dość wysoka, nawet kilka centymetrów wyższa od niego. Swoje jasne, długie do ramion włosy miała związane w wysoką kitkę. Oczy koloru burzowego nieba rzucały mu zirytowane spojrzenia. Jasno niebieska koszulka na ramiączka ściśle przylegała jej do ciała, tak samo jak stalowoszare spodnie.
- Jeszcze jakieś pół godziny - rzucił ironicznie. Przy okazji zauważył, że rzeczywiście zamyślił się na dosyć długą chwilę.
- To może pójdę przodem i oczyszczę ci drogę? - zaproponowała, strzelając stawami palców u dłoni.
- Mieliśmy pozostać niezauważeni. - Sabo uśmiechnął się do swojej towarzyszki. Najczęściej to właśnie przez nią nie trzymał się planów, ale kto by mu uwierzył? Przecież nie można zwalać winy właściciela na jego broń, prawda?
- Nawet nie udawaj, że przejmujesz się planami. Kiedyś taki nie byłeś. - Kobieta zrobiła obrażoną minę, a Sabo spojrzał na nią podejrzliwie. Czasami miał wrażenie, że ona, w przeciwieństwie do właściciela, pamięta coś z jego przeszłości.
- Dragon-san już i tak się na mnie wściekał ostatnio. Lepiej go więcej nie drażnijmy, Kran-chan...
- Jak tam chcesz. Tylko nie skarż mi się później, że ci się nudzi...
- Zrozumiałem. Chodźmy już.
Sabo wyciągnął rękę, a po chwili trzymał w niej swoją broń, metalową rurę. Zachowując ciszę, ruszył przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz