Tytuł: Uśmieszek vs BUM!
Fandom: One Piece (znowu :)
Status: zakończone.
Występują: Law, OC
Ostrzeżenia: chemia, wodór, wybuchy!
Opis: Krótki dowód na to, że chemia może być zabawna. Szczególnie w starciu z pewnym irytującym lekarzem...
~~~~
- Nie mam broni. - mruknęłam,
patrząc krzywo na człowieka przede mną. Nie będzie mi przecież
kazać walczyć bezbronnej, prawda? Mówił, że chce przetestować
moją siłę, a nie zabić mnie...
- Możesz użyć wszystkiego, co jest w
tym pokoju. - odpowiedział, posyłając mi ten swój uśmieszek.
Gyah, nienawidzę go...
- Wszystkiego? - rozejrzałam się,
orientując się, gdzie się znajdowaliśmy.
- Co tylko chcesz. - przytaknął,
patrząc na mnie najwyraźniej mocno rozbawiony. Chyba myślał, że
nie znajdę tu nic użytecznego. Też bym tak pomyślała, gdyby nie
to, że w przeciwieństwie do niego, ja uważałam na lekcjach
chemii...
- Daj chwilę. Muszę zobaczyć, co tu
masz. - starałam się zamaskować uśmiech, który powoli zaczynał
malować się na moich ustach. Chyba mi się udało, odwróciłam się
na czas. Ciekawe, co tu znajdę...
Rozejrzałam się uważnie. Byłam na
statku najbardziej irytującego pirata na świecie, Trafalgara Lawa.
A dokładniej na jego łodzi podwodnej. Ciężko powiedzieć, jak
dokładnie się tu znalazłam. Ważne było tylko to, że teraz stał
przede mną z tym denerwującym uśmieszkiem i czekał, aż znajdę
sobie coś broniopodobnego, żeby mógł mnie pokonać. Tak,
najwyraźniej bardzo chciał udowodnić, że jestem słaba. Fizycznie
może tak, ale nie pozwolę sobie na przegraną, znajdując się w
sali wypełnionej substancjami chemicznymi. Nawet, jeżeli walczę z
jednym z Shichibukai...
Oglądałam powoli zawartość każdej
z szafek, udając że szukam broni, a w rzeczywistości uważnie
czytając etykiety. W mojej głowie powoli zaczynał kiełkować
plan. Czasami, w momentach taki jak ten, zaczynałam bać się swojej
własnej psychiki... Jak to dobrze, że nie ja byłam celem tych
pomysłów. Jednak dobrze jest mieć sadystyczny umysł w momentach
takich jak ten.
Porzuciłam zbyt banalny, według
mnie, pomysł polania go kwasem. To byłoby zbyt łatwe i nudne. Poza
tym mógłby to przewidzieć i z łatwością uniknąć. Szczególnie
z mocą jego owocu. A raczej nie dałby mi drugiej szansy. Przez
chwilę rozważałam potraktowanie go parą wodną. Wbrew pozorom
para wodna jest bardzo niebezpieczna, może wywołać oparzenia dużo
szybciej i dużo mocniej niż zwykły wrzątek, ze względu na dużą
różnicę ciepła właściwego. Ale to byłoby przede wszystkim
trudne do wykonania. Musiałby się pochylić nad czymś, a to raczej
niewykonalne.
Może małe BUM?
Z trudnością opanowałam narastający
w moim gardle śmiech (który z pewnością nie należałby do tych
przyjemnych, raczej taki, po którym każdy normalny człowiek bałby
się zasnąć). Musiałam zrobić to tak, żeby się nie
zorientował...
Wyciągnęłam dużą zlewkę. BARDZO
dużą... Postawiłam naczynie na blacie obok niego. Spojrzał na
mnie zdziwiony.
- Co robisz? - spytał.
- Dbam o odpowiedni nastrój. -
mruknęłam, nalewając do naczynia odpowiedniej substancji. Nie
żałowałam, to było pewne.
- Nastrój? Mamy tylko walczyć.
- Tak, mamy walczyć. A tak będzie
zabawniej. - dosypałam trochę innego odczynnika, ponownie
zwalczając sadystyczny uśmiech. Och, UWIELBIAM chemię.
- Chcesz mnie otruć? - zapytał,
patrząc sceptycznie na bezbarwny gaz wydzielający się ze zlewki w
dużych ilościach.
- Nie. To wodór, nie jest trujący. -
mruknęłam obojętnie, owijając kij od szczotki grubą warstwą
bandaża i zamaczając to w jakiejś łatwopalnej substancji. - Kiedy
zaczynamy? - dodałam, wyciągając zapalnik i patrząc w końcu
prosto w oczy chirurga.
Na jego ustach znów pojawił się ten
uśmieszek. Jeszcze chwilę musiałam go znieść.
- Kiedy tylko będziesz gotowa. -
powiedział, poprawiając miecz na swoim ramieniu i patrząc
rozbawionym wzrokiem na prowizoryczną pochodnię, którą trzymałam
w dłoni. Czy on naprawdę myślał, że jestem na tyle głupia, żeby
walczyć z nim za pomocą pochodni? Z nim dzierżącym ogromny miecz
i do tego posiadającym moc diabelskiego owocu? Naprawdę... Jak
naiwnym trzeba być? Chyba mnie nie docenił. Właściwie to nawet
lepiej.
- Czyli mogę zacząć w każdej
chwili? - upewniłam się, podpalając bandaż. Materiał niemal
natychmiast zajął się ogniem.
- Tak. - potwierdził. Machnął kilka
razy dłonią, by odpędzić przysłaniającą mu widok coraz gęstszą
chmurę gazu. Wodoru...
- Z czystej ciekawości, wiesz, z czego
składa się woda? - zapytałam, upewniając się, że stoję w
odpowiedniej odległości.
- Z wodoru i tlenu. - odpowiedział po
chwili zastanowienia. Ten moment zawahania upewnił mnie, że
naprawdę ma spore zaległości z chemią. Nawet jeżeli jest
świetnym lekarzem, to posługuje się głównie biologią. Duża
strata.
- Dokładnie. A wiesz, co się stanie,
gdy między czystym wodorem a czystym tlenem, zajdzie reakcja? -
zapytałam, rzucając w jego stronę pochodnią. Nawet nie próbował
się uchylić, widząc, że i tak nie trafię. Zmarszczył tylko brwi
ze zdumieniem, nie nadążając za moim tokiem myślenia. Po co te
dziwne pytania i co próbowałam zrobić, rzucając tą pochodnią
bez najmniejszej próby celowania...
Uśmiechnęłam się do niego, widząc,
że jednak płomień dosięgnie celu. Gwałtownie skoczyłam w bok,
chowając się za metalową szafką. Zanim jednak zdążyłam zniknąć
z pola widzenia pirata, moje usta ułożyły się w jeden wyraz.
„BUM”
Potężny wybuch wstrząsnął całym
statkiem. Metalowe ściany powstrzymały większą część fali
uderzeniowej. Na szczęście gazu było za mało, żeby mógł
spowodować poważniejsze uszkodzenia. Które nie byłyby mi na rękę
w zanurzonej łodzi podwodnej...
Syknęłam cicho, patrząc na
poparzoną łydkę, której nie zdążyłam schować za osłoną.
Wyjrzałam zza szafki, upewniając się, że nie będzie więcej
wybuchów. Przelałam pozostałą zawartość zlewki do zlewu,
upewniając się, że trafi tam, gdzie na tej łodzi przechowują
niebezpieczne substancję.
Nachyliłam się nad ciałem Lawa. Tak
jak podejrzewałam, w ostatniej chwili zdążył się czymś osłonić,
ale wciąż miał liczne poparzenia i był nieco otumaniony po tym,
jak fala uderzeniowa rzuciła nim o ścianę. Szybko zgasiłam jego
tlące się ubranie i wyszczerzyłam się do niego.
- Wygrałam. Pozwól, że pomogę ci
nadrobić zaległości z zakresu chemii. Lekcja pierwsza: reakcja
spalania wodoru jest bardzo wybuchowa.
W końcu udało mi się zetrzeć ten
uśmieszek z jego twarzy.
Uśmieszek vs Bum
0:1
Kolejna runda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz