Fandom: Harry Potter
Występują: Huncwoci + wspomnieni Lily, Slughorn i losowi ludzie z Hogwartu
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak. Może delikatne spoilery...?
Uwagi: brak
Opis:Podczas przerwy świątecznej w Hogwarcie pozostało niewiele osób, dlatego Huncwoci skazani są na nudę. Jednak oni nie mają zamiaru się poddać i obmyślają pewne zaklęcie...
~~~~
Pokój wspólny
Gryfonów był zaskakująco cichy. Brakowało w nim zwyczajowego
hałasu, śmiechu, krzyków. Nawet odgłosy z Zakazanego Lasu były
stłumione przez biały puch, zalegający grubą warstwą na
parapetach i wypełniający powietrze za oknami.
Czwórka Huncwotów
postanowiła zostać podczas świąt w Hogwarcie. I powoli zaczynali
tego żałować. Większość uczniów wróciła do swoich domów i
nawet nie było komu zrobić kawału.
- Nudzi mi się –
jęknął głośno Syriusz, przewracając się na brzuch i
podpierając brodę na przedramionach, splecionych na oparciu sofy.
Jedynie Peter
podniósł wzrok znad czytanego właśnie wypracowania z
wróżbiarstwa, by na niego spojrzeć. Remus kontynuował czytanie
jakiejś książki, a James wciąż pochylał się nad kawałkiem
pergaminu, który usiłował zapełnić od dobrej godziny. Reszta
podejrzewała, że po raz kolejny pisał list miłosny do Lily.
- Może zrobisz to,
co Glizdogon i odrobisz lekcje? - zaproponował Lunatyk obojętnym
głosem. - Ty, Rogaczu, też mógłbyś to zrobić. Lily nagle nie
zmieni zdania przez jeden list.
- Ona mnie kocha!
Tylko… jeszcze o tym nie wie – wymamrotał Potter, potwierdzając
tym samym przypuszczenia pozostałych Gryfonów. Naprawdę próbował
pisać list miłosny.
- Jasne. - Black
przewrócił oczami. - Ale poważnie! Zróbmy jakiś kawał! Nie
możemy przez całą przerwę świąteczną się uczyć!
Normalnie takie
zachowanie, szczególnie tak głośne, sprawiłoby, że większość
uczniów zaprzestałaby wykonywania tego, czym się akurat zajmowali
i spojrzeliby z zaniepokojeniem na największych kawalarzy w szkole.
W końcu, nigdy nie mogło się być pewnym, kto padnie ich następną
ofiarą, nawet, jeśli w większości przypadków byli to jednak na
Ślizgoni. Ale tym razem jego słowa potoczyły się po pustym
pokoju, nie wywołując żadnej reakcji.
Remus westchnął i
wyciągnął mapę Huncwotów, rzucając nią w przyjaciela.
- Sprawdź, proszę,
kto jest w zamku i komu faktycznie moglibyśmy coś zrobić.
Syriusz sapnął
cicho, nawet się nie podnosząc, by zerknąć na mapę. W zamku
zostało może kilkanaście osób, łącznie z nauczycielami.
- To możemy
przygotować coś na moment, kiedy inni wrócą! Może…
Przemalujemy pokój Ślizgonów!
- Było w zeszłym
roku – przypomniał James.
- To przemalujmy
gabinet Slughorna? - zaproponował Peter.
- Wciąż liczy się
jako powtarzanie – mruknął Lupin.
- A Wielką Salę?
- Glizdek, wysil się
bardziej. - Również Syriusz się poddał i chwycił pudełko
fasolek wszystkich smaków, zaczynając grzebać wewnątrz.
- Co mam do niej
napisać? - James oparł czoło na blacie biurka w dość żałosnym
geście.
- Spróbuj…
„Jesteś jak fasolka. Na pierwszy rzut oka taka, jak inne, ale
kiedy bierzesz gryza, nie wiesz, czego się spodziewać. I
najczęściej, zamiast wymarzonej słodyczy, masz ochotę puścić
pawia...” - zaproponował Łapa. By po chwili sturlać się z
siedziska w celu uniknięcia klątwy, rzuconej przez przyjaciela.
- Łapa, poeta –
zaśmiał się Pettigrew, całkowicie zapominając o swoim
wypracowaniu.
- Tym podrywasz
dziewczyny? - Nawet Remus odłożył książkę.
- Może… - Black
był rozdarty pomiędzy potrzebą wybuchnięcia śmiechem, a ucieczką
przed rządnym mordu Potterem, dlatego zdecydował się na zwinięcie
w kłębek za kanapą. Jednak, co zaskakujące, okularnik szybko się
uspokoił.
- To jest świetny
pomysł – uznał nagle.
- Uch, James, to
chyba nie jest najlepszy tekst… - zaczął niepewnie Lunatyk, ale
przyjaciel tylko machnął ręką.
- Zapomnij o liście.
Mam pomysł!
Pozostała trójka
wymieniła się spojrzeniami i uśmiechnęli do siebie.
- Takiego Rogacza
lubię – stwierdził Syriusz.
~*~
- Nie mogę
uwierzyć, że cały tydzień spędziliśmy w bibliotece – mruknął
Syriusz, opadając ciężko na swoim miejscu przy stole Gryfonów w
Wielkiej Sali, która wciąż była opustoszała.
Przy czterech
wielkich stołach siedziało zaledwie kilkoro uczniów, nawet przy
stole nauczycielskim znajdowały się zaledwie cztery osoby. W
powietrzu unosiły się setki świec, rozświetlając pomieszczenie,
a sufit wyglądał, jak rozgwieżdżona niebo, przysłonięte gęstym
śniegiem, wciąż sypiącym z nieba. Spomiędzy grubych chmur co
jakiś czas wynurzał się księżyc, którego widoczna już była
niemal cała tarcza. Na ścianach delikatnie kołysały się
świąteczne dekoracje.
- Ale było warto –
uznał James, wyciągając pudełko fasolek wszystkich smaków i
rozsypując je na swoim talerzu. - Gotowi?
Pozostali skinęli
głowami, w skupieniu przyglądając się dalszym poczynaniom
przyjaciela. Ten chwycił różdżkę, po czym wyszeptał zaklęcie,
nad którym pracowali ostatnio. Nad każdą z fasolek pojawił się
napis.
- Trzeba to
przetesto… - zaczął Remus.
- Biorę karmel! -
przerwał mu Peter i chwycił słodycz opisany właśnie tym smakiem,
wrzucając go sobie do ust. Na jego twarzy pojawił się błogi
wyraz. - Działa – wymamrotał.
Huncwoci
wyszczerzyli się.
- Mięta!
- Piwo kremowe!
- Kurczak! - Przy
ostatnim, wszyscy spojrzeli na Luatyka, który wzruszył ramionami. -
Pełnia się zbliża.
Kilka minut
później, cała czwórka wpatrywała się w pozostałe słodycze.
- Nie mogę
uwierzyć, że nikt wcześniej na to nie wpadł – stwierdził
Lunatyk.
- To jest najlepsze
zaklęcia na świecie – zgodził się Peter. - Zaklęcie, które
zdradza smak fasolki wszystkich smaków przed jej zjedzeniem.
- Niech to będzie
kolejny sekret Huncwotów. - James wyszczerzył się szeroko.
- Co zrobimy
zresztą? - zapytał Syriusz, podnosząc obiekt, podpisany jako
„wymiociny”. - Da się cofnąć zaklęcie?
- Oczywiście. -
James machnął różdżką i wszystkie łakocie wyglądały tak samo
niegroźnie, jak wcześniej.
- Podrzućmy je
Ślizgonom – zaproponował Black, wskazując na dwójkę Wężów,
obecnych w pomieszczeniu.
- To jest dobry
pomysł! - Glizdogon ochoczo pokiwał głową.
- A co będziemy
robić przez resztę wolnego?
Lunatyk, który od
jakiegoś czasu wpatrywał się w górę, wzruszył ramionami.
- Za kilka dni
pełnia, więc będziemy mieć zajęcie. Ten zaczarowany sufit
czasami mnie wykańcza.
- Zaczarowany sufit…
- wymamrotał Syriusz. - A co powiecie, żeby zakląć podłogę?
Gdyby ktoś na niej stanął, to mogłaby wyglądać, jakby się
nagle pod nim zapadała.
- To chyba mamy
zajęcie. - Rogacz wzruszył ramionami, po czym zapakował resztę
fasolek do pudełka i wylewitował je na stół Ślizgonów.
- Chyba nawet wiem,
jakie zaklęcie trzeba by było zmodyfikować – powiedział Lupin,
obserwując, jak Węże zauważają łakocie, po czym uśmiechają
się do siebie i zaczynają konsumpcję.
Reszta kolacji
przebiegła… Wesoło.
Ale poważnie! Jakim cudem nikt jeszcze nie wpadł na to zaklęcie?! To byłaby najgenialniejsza rzecz, jaką wynaleziono! Chyba, że coś takiego już powstało, a ja o niczym nie wiem... Ugh.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz