niedziela, 7 stycznia 2018

"Sos pomidorowy" [OP]

Tytuł: Sos pomidorowy
Fandom: One Piece.
Występują: Zoro, Luffy, wspomnieni Sanji i Usopp
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak, chyba że niezidentyfikowana forma prawie-życia na talerzu się liczy.

Opis: "Powinienem przestać traktować jako jadalne wszystko, co zostało oblane wystarczającą ilością sosu pomidorowego", czyli Luffy i Zoro rozpaczliwie starają się NIE umrzeć z głodu.


~~~~
 Zoro dźgnął widelcem podejrzaną masę spoczywającą na jego talerzu. Zmarszczył brwi, zupełnie jakby oczekiwał, że ta zaraz się na niego rzuci. Jednak wciąż parująca substancja pozostała grzecznie na swoim miejscu. Co wcale nie zmniejszyło obaw zielonowłosego.
- Chyba powinienem przestać traktować jako jadalne wszystko, co zostało oblane wystarczającą ilością sosu pomidorowego… - wymamrotał, jednak zabrał ze stołu naczynie wypełnione czerwoną zawartością i polał obficie niezidentyfikowaną substancję, upierającą się nazywać jego obiadem.
- Poważnie? - zapytał Luffy, odrywając się na chwilę od swojej porcji zwodliwej papki, nasączonej niemal równie ogromną ilością sosu.
- Nie. - Roronoa westchnął z rezygnacją i wsadził widelec do ust. Smak pomidorów był na tyle intensywny, że chłopak był w stanie przełknąć domniemane jedzenie. - Nawet student musi coś jeść…
Monkey tylko zaśmiał się, słysząc te słowa. Jednak po chwili spoważniał, mierząc prawie pusty już talerz zamyślonym spojrzeniem.
- Ale musimy przestać tyle wydawać! Potrzebujemy więcej jedzenia!
- I pomidorów – dodał niechętnie Zoro, powoli przeżuwając.
Odkąd wyjechali z rodzinnego miasta na studia, ich przetrwanie zaczęło zależeć od ich zdolności kulinarnych. Co oznaczało, że wiecznie znajdowali się na krawędzi śmierci głodowej.
Jedyna rzecz, jaka wychodziła Zoro, to sos pomidorowy, który to nauczył się robić jeszcze jako dzieciak, kiedy wszystkie możliwe urządzenia kuchenne nie zaczęły go nienawidzić. Luffy, wbrew pozorom, wcale nie był lepszy, a wręcz stanowił jeszcze większą katastrofę kulinarną od przyjaciela. Zielonowłosy przynajmniej wiedział, że ryba i dżem nie pasują do siebie. I nie przypalał wody na herbatę.
- Zoro, znajdź lepiej płatną pracę! - rozkazał Monkey, prostując się na krześle.
Roronoa podniósł wzrok, by przenieść go na przyjaciela.
- Może sam sobie jakąś znajdziesz?
- Nikt mnie nie chce zatrudnić – stwierdził czarnowłosy.
- Jasne…
Przez kolejne kilka minut rozmowa zeszła z tematu zarobku, kiedy Zoro musiał bronić swojego „jedzenia” przed rękoma przyjaciela. Może i nie był to najlepszy możliwy posiłek, ale wciąż jedyny, więc zielonowłosy nie miał zamiaru go oddawać.
- Może znajdźmy jeszcze jednego współlokatora? - zaproponował Roronoa, kiedy jego talerz również był pusty.
- Współlokatora?
- Pewnie. Mamy dwa pokoje. Możemy przenieść się do jednego i napisać ogłoszenie, że weźmiemy kolejne dwie osoby.
- Przecież to nie my płacimy za mieszkanie – przypomniał usłużnie Luffy. Jasne, rodziny obydwu chłopaków zrzuciły się, by zakupić im mieszkanie. Tylko dla nich, jednak nic nie stało na przeszkodzie, by je z kimś dzielili.
- Co z tego? Ale możemy z tego mieć zarobki. Będziemy mieć więcej kasy na jedzenie i…
- Znajdźmy sobie kucharza!
Zoro westchnął.
- Poważnie chcesz wystawić ogłoszenie, że poszukujemy kucharza?
- Jasne. Ktoś musi gotować.
- W porządku. - Roronoa pokręcił głową. - Ale, jeżeli nikt się nie znajdzie w ciągu miesiąca, zniesiemy dopisek o kucharzu.
- Dobra!
Zadziwiającym sposobem, faktycznie znaleźli kucharza. Sanji, student gastronomii był bardzo chętny do przejęcia obowiązków w kuchni. A Usopp, dodatkowa osoba, która zgłosiła chęć mieszkania w drugim pokoju, świetnie wypełnił paczkę porażek kuchennych. Chociaż to wciąż Zoro zajmował się sosem. Głównie dla zasady, żeby wkurzyć blondyna. W ten sposób nie musiał przyznawać, że jego jedzenie było smaczne.

Bo przecież wszystko da się zjeść, jeżeli polać to odpowiednią ilością sosu pomidorowego.

3 komentarze:

  1. Nie mam w zwyczaju komentować, ale tym razem chyba się skuszę. Czytałam kilka Twoich opowiadań i bardzo mi się podoba jak lekką masz rękę do pisania, przez co nawet najbardziej niepozorne opowiadania mają w sobie przyjemny klimat.
    Oby tak dalej, trzymam kciuki i nie przestawaj pisać. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, dziękuję! Cieszę się, że przypadło do gustu :) A do komentowania jak najbardziej zachęcam, może nie widać, ale każdy komentarz znaczy dla mnie naprawdę dużo (podejrzewam, jak dla większości autorów)
      Przestawać nie zamierzam, co najwyżej zrobię sobie przerwę... Albo zapomnę coś wrzucić ;)

      Usuń
    2. Jak najbardziej rozumiem, ja też jak coś napiszę, sprawdzam później po kilka razy dziennie czy ktoś w ogóle czytał, a miły komentarz zawsze jest miodem na serce i daję dodatkową motywację, żeby pisać dalej. :) Dlatego mam nadzieję, że mój komentarz też chociaż w minimalnym choć stopniu będzie motywujący, zwłaszcza, że nasz polski fandom OP zdaje się być całkiem niewielki.

      Usuń