niedziela, 7 stycznia 2018

"Pingwinia miłość" [OP]

Tytuł: Pingwinia miłość
Fandom: One Piece.
Występują: Słomiani, Law, pingwiny

Paring: Law x Robin, delikatnie zasugerowany Zoro x Sanji (ale tak tylko trochę!)
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak

Uwagi: fluff
Opis: Niektóre pingwiny mają naprawdę ciekawe zwyczaje godowe. Może nawet na tyle ciekawe, że warto je naśladować...?




~~~~ 
Wyspa, na której wylądowali Słomiani wraz z Lawem, wydawała się wręcz oazą spokoju. Co było podejrzane, biorąc pod uwagę, że znajdowali się w Nowym Świecie. Chociaż może nawet na najniebezpieczniejszym morzu na świecie pojawiały się takie miejsca?
Ląd nie był zbyt duży. Według Nami, mógł mieć jakiś kilometr kwadratowy. Mimo zimowego klimatu, było całkiem przyjemnie. Jasne, piraci musieli założyć kurtki, jednak to całkowicie wystarczało. Ne było wielkich mrozów, zamieci śnieżnych czy innych niedogodności. W oczy rzucały się liczne, niewysokie pagórki, karłowate rośliny, nieśmiało wychylające się spod warstwy śniegu… I pingwiny.
Setki, jeśli nie tysiące małych, biało-czarnych stworzeń zajmowały plażę i okoliczne wody. Pływały, goniły się i ogólnie ignorowały piracki statek, naruszający ich terytorium.
- Yahoo! Ale śmieszne! - wykrzyknął Luffy, wskazując na stworzenie, które akurat ślizgało się po śniegu na własnym brzuchu.
- Nigdy nie widziałem aż tylu pingwinów naraz – westchnął cicho Chopper, który przecież wychował się na zimowej wyspie.
- Ciekawe, czy można je ugotować – wymruczał Sanji, drapiąc się po brodzie z niewielkim uśmiechem na twarzy.
- Sanji! Nie możesz ich zabić! Zobacz, jakie są fajne! - zaprzeczył Usopp, jednak kucharz tylko wzruszył ramionami.
- Później będą smaczne.
Robin zignorowała krzyki i odwróciła się w stronę nawigatorki.
- Nami, długo tu będziemy? - zapytała z zainteresowaniem.
Zoro, leżący przy barierce całkiem niedaleko, uchylił oko i spojrzał na dziewczyny. Brook, Franky i Law zbliżyli się o kilka kroków, by też usłyszeć odpowiedź i ustalić, co powinni dalej robić.
- Prawdopodobnie około dwóch dni. Musimy trochę odpocząć, zebrać zapasy, materiały…
- Naprawię w tym czasie Sunny – dodał Franky, który od kilku dni martwił się o łajbę. Wcześniej natknęli się na okręt marynarki i chociaż nic wielkiego się nie stało, chciał upewnić się, że pod linią wody również nie było żadnych uszkodzeń.
- Świetnie! Przygotujmy się do cumowania!
Już chwilę później załoga rozbiegła się po plaży. Luffy, Usopp i Chopper zaczęli ganiać za pingwinami, Franky rozglądał się za drzewem wystarczająco dużym, by przerobić je na deski, a Sanji zabrał Brooka, by obejrzeć miejscową florę w poszukiwaniu czegoś jadalnego. Law odszedł kawałek dalej, zapewne pragnąc chwili spokoju. Zoro ułożył się wygodnie pod skałą, jednym uchem przysłuchując się rozmawiającym w pobliżu dziewczynom.
- Te pingwiny są piękne – zachwyciła się Nami.
- Urocze stworzenia – przytaknęła Robin. - Mam nadzieję, że pod wyspą nie ma jakiegoś wulkanu, którego wybuch mógłby je wszystkie zabić…
- Przestań! - Rudowłosa trąciła przyjaciółkę łokciem.
Archeolog tylko zaśmiała się na te słowa.
- Co one robią? - zapytała w pewnym momencie nawigatorka, wskazując na dwa ptaki, kilka metrów od nich. Jeden z nich trzymał w dziobie kamyk, który podał drugiemu. Ten przyjął go. Niestety, chwilę później zwierzęta zostały zmuszone do ucieczki przed Luffym.
- To jeden ze zwyczajów godowych tego gatunku – poinformowała kobieta, ignorując wściekły okrzyk przyjaciółki skierowany do ich kapitana. - Samiec pingwina znajduje ładny kamień i daje go swojej wybrance. Jeżeli samica go przyjmie, zostają partnerami.
Nawigatorka uśmiechnęła się.
- Całkiem romantyczne – uznała.
- To prawda. Ptaki mają jedne z najbardziej fascynujących zwyczajów godowych wśród zwierząt. Na przykład są gatunki, które ozdabiają swoje gniazda kwiatami i kolorowymi kamieniami, by w ten sposób zachęcić samicę. Wśród ptaków to głównie samce mają kolorowe upierzenie wyglądające ładnie, żeby zaimponować potencjalnej partnerce.
Nami pokiwała głową, po czym przeniosła wzrok na szermierza, rozwalonego kawałek dalej na ziemi.
- Żeby ludzcy faceci też chociaż trochę dbali o swój wygląd… - westchnęła, specjalnie podnosząc głos, żeby mężczyzna na pewno ją usłyszał.
Wyłapując to, Zoro uchylił jedno oko, by rzucić towarzyszce krzywy uśmiech.
- Ja nie muszę starać się o ubranie, żeby wyglądać zachęcająco – rzucił radośnie. - Mam się rozebrać i to udowodnić? - zapytał jeszcze, unosząc jedną brew.
Robin zaśmiała się, a Nami przewróciła oczami.
- Podziękuję. Ale zapamiętam twoją propozycję. Jestem pewna, że znajdzie się ktoś, kto zapłaci, żeby to obejrzeć. Może na następnej wyspie…
Zoro parsknął.
- Zawsze myślisz tylko o pieniądzach, prawda wiedźmo?
- Przez większość czasu. Czasami myślę też o pomarańczach – przytaknęła z zadowoleniem dziewczyna.
Ich dalszą dyskusję przerwało pojawienie się Lawa. Cała trójka spojrzała na niego z zaciekawieniem, jednak chirurg podszedł do Robin i wręczył jej kamień wielkości jego pięści, z jakimiś napisami na powierzchni.
- Pismo wygląda na starożytne. Pomyślałem, że cię zainteresuje – powiedział tylko, po czym odszedł.
Czarnowłosa z zaciekawieniem przyjrzała się obiektowi, a Nami i Zoro wymienili między sobą rozbawione spojrzenia.
- Myślicie, że wie o pingwinach? - zapytał Roronoa.
- Na pewno! - przytaknęła energicznie rudowłosa.
Robin zaśmiała się cicho.
- Mogłam przypadkiem zostawić taką książkę na siedzeniu obok niego. Może nawet otwartą na właściwej stronie.
- Nie wiem, która z was jest gorsza. - Zoro pokręcił głową.
- Ja – odpowiedziały niemal równocześnie obydwie kobiety, po czym zaczęły się śmiać.
Nagle ręka szermierza wystrzeliła do góry, by chwycić nadlatujący w stronę jego głowy kamień.
- Masz jakiś problem, kuku? - warknął zielonowłosy, chwytając rękojeść katany wolna rękę i podnosząc się.
- Rusz swój leniwy tyłek i nam pomóż, Marimo! - krzyknął Sanji, opuszczając rękę po niezbyt udanym rzucie.
- Zabiję go – wymamrotał szermierz, ruszając gniewnym krokiem w stronę swojego rywala.
- Czy rzucenie kamieniem jest równoznaczne z podarowaniem go? - zainteresowała się Nami.
- Obawiam się, że w takim przypadku samo złapanie kamienia nie liczy się jako jego przyjęcie – uznała Robin.
- Nie wyrzucił go.

- No właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz