Fandom: One Piece.
Występują: Słomiani, Law, pingwiny
Paring: Law x Robin, delikatnie zasugerowany Zoro x Sanji (ale tak tylko trochę!)
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak
Uwagi: fluff
Opis: Niektóre pingwiny mają naprawdę ciekawe zwyczaje godowe. Może nawet na tyle ciekawe, że warto je naśladować...?
~~~~
Wyspa, na której
wylądowali Słomiani wraz z Lawem, wydawała się wręcz oazą
spokoju. Co było podejrzane, biorąc pod uwagę, że znajdowali się
w Nowym Świecie. Chociaż może nawet na najniebezpieczniejszym
morzu na świecie pojawiały się takie miejsca?
Ląd nie był zbyt
duży. Według Nami, mógł mieć jakiś kilometr kwadratowy. Mimo
zimowego klimatu, było całkiem przyjemnie. Jasne, piraci musieli
założyć kurtki, jednak to całkowicie wystarczało. Ne było
wielkich mrozów, zamieci śnieżnych czy innych niedogodności. W
oczy rzucały się liczne, niewysokie pagórki, karłowate rośliny,
nieśmiało wychylające się spod warstwy śniegu… I pingwiny.
Setki, jeśli nie
tysiące małych, biało-czarnych stworzeń zajmowały plażę i
okoliczne wody. Pływały, goniły się i ogólnie ignorowały
piracki statek, naruszający ich terytorium.
- Yahoo! Ale
śmieszne! - wykrzyknął Luffy, wskazując na stworzenie, które
akurat ślizgało się po śniegu na własnym brzuchu.
- Nigdy nie
widziałem aż tylu pingwinów naraz – westchnął cicho Chopper,
który przecież wychował się na zimowej wyspie.
- Ciekawe, czy można
je ugotować – wymruczał Sanji, drapiąc się po brodzie z
niewielkim uśmiechem na twarzy.
- Sanji! Nie możesz
ich zabić! Zobacz, jakie są fajne! - zaprzeczył Usopp, jednak
kucharz tylko wzruszył ramionami.
- Później będą
smaczne.
Robin zignorowała
krzyki i odwróciła się w stronę nawigatorki.
- Nami, długo tu
będziemy? - zapytała z zainteresowaniem.
Zoro, leżący przy
barierce całkiem niedaleko, uchylił oko i spojrzał na dziewczyny.
Brook, Franky i Law zbliżyli się o kilka kroków, by też usłyszeć
odpowiedź i ustalić, co powinni dalej robić.
- Prawdopodobnie
około dwóch dni. Musimy trochę odpocząć, zebrać zapasy,
materiały…
- Naprawię w tym
czasie Sunny – dodał Franky, który od kilku dni martwił się o
łajbę. Wcześniej natknęli się na okręt marynarki i chociaż nic
wielkiego się nie stało, chciał upewnić się, że pod linią wody
również nie było żadnych uszkodzeń.
- Świetnie!
Przygotujmy się do cumowania!
Już chwilę
później załoga rozbiegła się po plaży. Luffy, Usopp i Chopper
zaczęli ganiać za pingwinami, Franky rozglądał się za drzewem
wystarczająco dużym, by przerobić je na deski, a Sanji zabrał
Brooka, by obejrzeć miejscową florę w poszukiwaniu czegoś
jadalnego. Law odszedł kawałek dalej, zapewne pragnąc chwili
spokoju. Zoro ułożył się wygodnie pod skałą, jednym uchem
przysłuchując się rozmawiającym w pobliżu dziewczynom.
- Te pingwiny są
piękne – zachwyciła się Nami.
- Urocze stworzenia
– przytaknęła Robin. - Mam nadzieję, że pod wyspą nie ma
jakiegoś wulkanu, którego wybuch mógłby je wszystkie zabić…
- Przestań! -
Rudowłosa trąciła przyjaciółkę łokciem.
Archeolog tylko
zaśmiała się na te słowa.
- Co one robią? -
zapytała w pewnym momencie nawigatorka, wskazując na dwa ptaki,
kilka metrów od nich. Jeden z nich trzymał w dziobie kamyk, który
podał drugiemu. Ten przyjął go. Niestety, chwilę później
zwierzęta zostały zmuszone do ucieczki przed Luffym.
- To jeden ze
zwyczajów godowych tego gatunku – poinformowała kobieta,
ignorując wściekły okrzyk przyjaciółki skierowany do ich
kapitana. - Samiec pingwina znajduje ładny kamień i daje go swojej
wybrance. Jeżeli samica go przyjmie, zostają partnerami.
Nawigatorka
uśmiechnęła się.
- Całkiem
romantyczne – uznała.
- To prawda. Ptaki
mają jedne z najbardziej fascynujących zwyczajów godowych wśród
zwierząt. Na przykład są gatunki, które ozdabiają swoje gniazda
kwiatami i kolorowymi kamieniami, by w ten sposób zachęcić samicę.
Wśród ptaków to głównie samce mają kolorowe upierzenie
wyglądające ładnie, żeby zaimponować potencjalnej partnerce.
Nami pokiwała
głową, po czym przeniosła wzrok na szermierza, rozwalonego kawałek
dalej na ziemi.
- Żeby ludzcy
faceci też chociaż trochę dbali o swój wygląd… - westchnęła,
specjalnie podnosząc głos, żeby mężczyzna na pewno ją usłyszał.
Wyłapując to,
Zoro uchylił jedno oko, by rzucić towarzyszce krzywy uśmiech.
- Ja nie muszę
starać się o ubranie, żeby wyglądać zachęcająco – rzucił
radośnie. - Mam się rozebrać i to udowodnić? - zapytał jeszcze,
unosząc jedną brew.
Robin zaśmiała
się, a Nami przewróciła oczami.
- Podziękuję. Ale
zapamiętam twoją propozycję. Jestem pewna, że znajdzie się ktoś,
kto zapłaci, żeby to obejrzeć. Może na następnej wyspie…
Zoro parsknął.
- Zawsze myślisz
tylko o pieniądzach, prawda wiedźmo?
- Przez większość
czasu. Czasami myślę też o pomarańczach – przytaknęła z
zadowoleniem dziewczyna.
Ich dalszą
dyskusję przerwało pojawienie się Lawa. Cała trójka spojrzała
na niego z zaciekawieniem, jednak chirurg podszedł do Robin i
wręczył jej kamień wielkości jego pięści, z jakimiś napisami
na powierzchni.
- Pismo wygląda na
starożytne. Pomyślałem, że cię zainteresuje – powiedział
tylko, po czym odszedł.
Czarnowłosa z
zaciekawieniem przyjrzała się obiektowi, a Nami i Zoro wymienili
między sobą rozbawione spojrzenia.
- Myślicie, że wie
o pingwinach? - zapytał Roronoa.
- Na pewno! -
przytaknęła energicznie rudowłosa.
Robin zaśmiała
się cicho.
- Mogłam
przypadkiem zostawić taką książkę na siedzeniu obok niego. Może
nawet otwartą na właściwej stronie.
- Nie wiem, która z
was jest gorsza. - Zoro pokręcił głową.
- Ja –
odpowiedziały niemal równocześnie obydwie kobiety, po czym zaczęły
się śmiać.
Nagle ręka
szermierza wystrzeliła do góry, by chwycić nadlatujący w stronę
jego głowy kamień.
- Masz jakiś
problem, kuku? - warknął zielonowłosy, chwytając rękojeść
katany wolna rękę i podnosząc się.
- Rusz swój leniwy
tyłek i nam pomóż, Marimo! - krzyknął Sanji, opuszczając rękę
po niezbyt udanym rzucie.
- Zabiję go –
wymamrotał szermierz, ruszając gniewnym krokiem w stronę swojego
rywala.
- Czy rzucenie
kamieniem jest równoznaczne z podarowaniem go? - zainteresowała się
Nami.
- Obawiam się, że
w takim przypadku samo złapanie kamienia nie liczy się jako jego
przyjęcie – uznała Robin.
- Nie wyrzucił go.
- No właśnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz