niedziela, 19 lutego 2017

"Noc z życia Huncwotów" [Harry Potter]

Ostatnio miałam fazę na HP... Przypomniał mi się pierwszy, poważny fandom ;)

Tytuł: Noc z życia Huncwotów
Fandom: Harry Potter
Występują: Huncwoci
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak. Dla tych, którzy nie czytali (oglądali), mogą pojawić się jakieś spoilery (być może...)

Uwagi: Akcja dzieje się, gdy Huncwoci wciąż chodzą do Hogwartu, gdzieś w okolicach ich czwartego/piątego roku.
Opis: Huncwoci stoją przed poważnym problemem. Jeżeli zostaną jeszcze raz przyłapani na łamaniu regulaminu, wylecą ze szkoły. Jednak kto powiedział, że muszą go łamać...?




 Na błoniach wokół Hogwartu już dawno zapadł zmrok. Jednak czwórka osób, przebywająca obecnie w pokoju wspólnym Gryffindoru, niewiele sobie z tego robiła. Był piątek: idealny dzień, żeby wywinąć jakiś numer. Niestety, istniał jeden, aczkolwiek dość istotny, problem. McGonagall wyraźnie dała im do zrozumienia, że jeżeli jeszcze raz, w ciągu tego miesiąca, złamią chociaż najmniejszy szkolny przepis, cała paczka wyleci ze szkoły. Zazwyczaj przymykała oko na ich wygłupy, większości nawet nie była w stanie im udowodnić, jednak tym razem miała dość ważne powody, aby pilnować dyscypliny u swoich uczniów. Mianowicie: wizytacja z ministerstwa.
- Łapo, też uważam, że przemalowanie pokoju wspólnego Ślizgonów na różowo to świetny pomysł, ale musimy pamiętać, że jeżeli zostaniemy złapani na przebywaniu o tej porze poza pokojem, wylecimy. - Remus westchnął cicho, kiedy po raz kolejny został zmuszony do tłumaczenia przyjaciołom, dlaczego akurat w tym miesiącu nie powinni się wychylać.
- On ma rację, nie powinniśmy narażać się McGonagall – przytaknął szybko Peter, chociaż jego wzrok powędrował w kierunku Jamesa, jakby mając nadzieję, że ten nie zacznie się z nimi kłócić.
Potter natomiast wpatrywał się w tereny Hogwartu widoczne przez okna, jak zawsze, kiedy usiłował obmyślić kolejny żart. Sprawiło to, że Syriusz uśmiechnął się szeroko, a Lupin pokręcił głową z niedowierzaniem. Nawet im nie przejdzie płazem wylecenie ze szkoły…
- Lunatyku… - zaczął w końcu Rogacz, spoglądając na przyjaciela z nieznacznym uśmiechem, który pozostali chłopcy znali aż za dobrze. I, pomimo wcześniejszych różnic poglądów, teraz wszyscy spoglądali na czarnowłosego z równym podekscytowaniem – powiedz mi, jak DOKŁADNIE brzmią przepisy dotyczące ciszy nocnej?
Zapytany spojrzał na niego uważnie, usiłując przypomnieć sobie ten fragment regulaminu szkoły.
- Uczniowie nie mogą opuszczać łóżek po godzinie dwudziestej drugiej? - odpowiedział w końcu, chociaż zabrzmiało to bardziej jak pytanie.
James pokiwał głową, uśmiechając się szeroko. Remus dopiero po chwili zrozumiał sugestię, a na jego ustach odmalował się grymas podobny do tego, goszczącego na twarzy przyjaciela.
- Rozumiem! - wykrzyknął po kilku kolejnych sekundach Black, który również właśnie przetrawił przytoczony punkt kodeksu.
Jedynie Pettigrew spoglądał po pozostałych chłopcach z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. W końcu poddał się i przestał usiłować nadążyć.
- Nie rozumiem – przyznał.
Trójka Huncwotów przeniosła na niego rozbawione spojrzenia. W końcu to Lunatyk był tym, który postanowił zlitować się nad przyjacielem.
- Glizdogonie, zastanów się. Nie możemy opuszczać łóżek – podsunął wskazówkę, nie chcąc wydawać od razu całego planu.
Peter pokiwał głową, chociaż dalej nie potrafił nadążyć za tokiem myślowym pozostałej trójki. Nie bez powodu najczęściej po prostu robił za czujkę, a planowanie pozostawiał innym.
- Dopóki jesteśmy w łóżkach, nikt nic nie może nam zrobić – dodał James, już się podnosząc i obracając w stronę dormitorium chłopców.
- Zamierzacie po prostu iść do łóżek? - Glizdogon wydawał się nieco zawiedziony. Nie spodziewał się, że sławni Huncwoci tak po prostu się poddadzą. Chociaż z drugiej strony, odczuwał też pewnego rodzaju ulgę.
- Tak. - Skinął głową Syriusz, również kierując się w kierunku schodów. - Do łóżek. Ale nikt nie sprecyzował, gdzie te łóżka mają się znajdować.
Dopiero te słowa sprawiły, że Peter wyszczerzył się szeroko i również poderwał z fotela, który chwilę wcześniej okupował. Biegiem ruszył za pozostałymi.
Zaledwie kilka minut później cała czwórka siedziała na swoich miejscach i zrzucali z nich ostatnie niepotrzebne rzeczy. Nie chcieli przypadkiem zgubić po drodze jakiegoś fragmentu garderoby czy ważnych notatek.
- Gotowi? - zapytał Rogacz, trzymając w dłoni różdżkę.
- Oczywiście – przytaknęli pozostali Huncwoci.
Wystarczyło jedno proste zaklęcie, by po chwili cztery łóżka frunęły z pełną prędkością w stronę wyjścia. Nie było to co prawda to samo, co latanie na miotle, ale uczucie również było niesamowite. Przy schodach pojawił się drobny problem, ale wystarczyło poszerzyć nieco przejście, by nowe pojazdy Gryfonów wydostały się do pokoju wspólnego, po czym na korytarz, budząc przy okazji Grubą Damę.
Żaden z nich nie usłyszał narzekań obrazu na tą gwałtowną pobudkę, ponieważ korytarze wypełniły się głośnym śmiechem czwórki uczniów, którzy postanowili urządzić sobie wyścig łóżek. Opanowanie skręcania i przyśpieszania zajęło im zaledwie kilka korytarzy, dzięki czemu drzwi do Wielkiej Sali minęli już jako cztery rozmazane smugi. Na prowadzeniu utrzymywali się James i Syriusz, usiłując wyprzedzić się nawzajem. Zaledwie pół metra za nimi leciał Remus, który również śmiał się wesoło, ale przy okazji rozglądał się uważnie dookoła. Mimo wszystko, nie był aż tak pewny, czy uda im się uniknąć kary. Na szarym końcu leciał Peter, starając się nadążyć za pozostałymi.
- Lecimy do lochów? - zapytał Rogacz, oglądając się na pozostałych.
- Jasne! Może uda się potrącić jakiegoś Ślizgona? - zaproponował Łapa ze śmiechem.
Mijając kolejne skrzyżowanie, zostali zmuszeni do gwałtownej zmiany planów. W korytarzu, prowadzącym do lochów, stał Filch z groźną miną. Nie zdołał w żaden sposób zatrzymać lecących z olbrzymią prędkością łóżek, ale sama jego obecność wystarczyła, aby chłopcy zmienili trasę przelotu.
- Było blisko – zaśmiał się radośnie James.
Black i Lupin przyłączyli się do jego wybuchu radości. Remus chwilowo pozwolił sobie odsunąć od siebie wszelkie obawy. Pozostała trójka zawsze na niego w ten sposób działała. Peter również zaśmiał się cicho, jednak on bardziej skupiał się, aby nie stracić z oczu swoich przyjaciół. Wizja zostania samemu i bycia przyłapanym nieco go przerażała.
Jednak ich radość nie trwała zbyt długo. Minęli kolejne kilka korytarzy, jeszcze dwa zestawy schodów, po czym nagle poczuli, jak ich łóżka zostają gwałtownie zatrzymane.
- Co ja wam mówiłam o ponownym łamaniu regulaminu? - usłyszeli niebezpiecznie brzmiący głos McGonagall.
- Mówiłem… Mówiłem, że dla nich najlepsze będą kary cielesne… - wysapał Filch, który znajdował się zaraz obok opiekunki Gryffindoru. Po jego urywanym oddechu można było przypuszczać, że biegł całą drogę za kobietą.
- Pani profesor, jakie łamanie regulaminu? - zapytał niewinnym głosem Łapa, posyłając nauczycielce swój najbardziej czarujący uśmiech.
- Proszę nie próbować mnie oszukać, panie Black! Jest zakaz opuszczania pokoi po ciszy nocnej.
- Nie do końca – zaprotestował Rogacz, papugując uśmiech przyjaciela.
- Co ma pan na myśli, panie Potter? - zapytała kobieta, ledwo powstrzymując kąciki ust przed uniesieniem się. Ta grupka zawsze potrafiła przebić się do jej gryfońskiego serca.
- Niech pani ich nie słucha! Należy ich natychmiast ukarać i… - zaczął protestować woźny, ale Minerwa przerwała mu ostro.
- Nie ma pan przypadkiem czegoś innego do roboty? Zajmę się karą dla tych tutaj – zapewniła, posyłając mężczyźnie ostre spojrzenie. Nawet ktoś taki jak Argus Filch nie był w stanie sprzeciwić się tej kobiecie.
- Jasne… - wymamrotał i obrócił się na pięcie, kierując się w inne rejony szkoły.
- Co macie na swoje usprawiedliwienie? - zapytała ponownie kobieta, spoglądając srogo na swoich podopiecznych.
- W regulaminie szkoły wyraźnie jest napisane, że obowiązuje „zakaz opuszczania łóżek” po ciszy nocnej. Jak pani widzi, my swoich nie opuściliśmy – powiedział Lunatyk swoim najlepszym, dyplomatycznym tonem.
Nauczycielka transmutacji wytrzymała tylko kolejne kilka sekund, racząc swoich ulubionych uczniów ostrym spojrzeniem. Po chwili uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Tym razem wam się to upiecze. Jednak oczekuję, że natychmiast wrócicie do swoich dormitoriów. Razem z łóżkami. Możecie być pewni, że regulamin zostanie odpowiednio zmodyfikowany.
Huncwoci spojrzeli po sobie, wymieniając się nieznacznymi uśmiechami.
- Tylko pani profesor wie… Bardzo trudno steruje się czymś tak wielkim… Czy stanie się coś złego, jeżeli nieco zboczymy z trasy, oczywiście czystym przypadkiem, i zahaczymy o… Taki pokój wspólny Slytherinu, na przykład? - zapytał delikatnie James.
- Oczywiście, podajemy po prostu przykład! I to wcale nie tak, że zrobimy to celowo, po prostu łóżka to nie miotły! - poparł go natychmiast Remus.
- A jeżeli ściany ich pokoju wspólnego będą jutro różowe, to wcale nie z naszej winy – dołączył Syriusz.
Kobieta ponownie spojrzała uważnie po twarzach Huncwotów. Jednak w końcu jej wewnętrzny Gryfon zdobył przewagę nad surowym nauczycielem.
- Tylko, jeżeli zrobicie to czystym przypadkiem, kierując się do swoich dormitoriów. Oczywiście, musicie przy tym zachować ciszę. I nie pomogę wam, jeżeli inny nauczyciel was przyłapie – ostrzegła od razu.
Na twarzach czwórki chłopców natychmiast wymalowały się szerokie uśmiechy, kiedy szybkim machnięciem różdżek odwrócili łóżka i skierowali je w odpowiednią stronę.
Minerwa zdołała dotrzeć do swojej komnaty, zanim zgięła się wpół, wybuchając niepowstrzymanym śmiechem. Och, uwielbiała tych rozrabiaków! Nie mogła się doczekać miny opiekuna Slytherinu podczas jutrzejszego śniadania! Ciekawiło ją też, ile osób zwróci uwagę na „drobną” zmianę w kodeksie szkoły...

*Nie do końca pamiętam, o której godzinie zaczynała się cisza nocna, dlatego też pozwoliłam sobie strzelać. Również miałam pewne wątpliwości, jaki był widok przez okno z pokoju Gryffingoru, dlatego posłużyłam się po prostu określeniem "tereny Howartu"... Rozważałam napisanie jeziora, albo boiska do quidditcha, ale ostatecznie uznałam, że wolę nie zrobić tego typu pomyłki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz