niedziela, 19 lutego 2017

"Ochroniarz" [OP]

Tytuł: Ochroniarz
Fandom: One Piece.
Występują: Zoro, Nami, przypadkowi ludzie, wspomnieni załoganci

Paring: ZoroxNami
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak.

Uwagi: akcja dzieje się gdzieś po przeskoku. Znajomość fandomu przydatna.
Opis: Zoro jest wręcz idealnym kandydatem na ochroniarza. Czy tylko dlatego Nami poprosiła go, żeby z nią poszedł?





~~~~
 Wszystko szło gładko. Wręcz zbyt gładko, w odczuciu Zoro, ale on nie miał tutaj nic do gadania. Robił za ochroniarza tej rudowłosej wiedźmy, która postanowiła prowadzić negocjacje bez włączania całej reszty załogi. To znaczy, wcale się nie dziwił, że nie chciała w okolicy Luffy’ego, w końcu kapitan nie miał głowy do interesów, ale mogłaby wziąć ze sobą kogoś innego - Robin pewnie byłaby chętna do towarzyszenia jej, Brewka wręcz umarłby ze szczęścia, gdyby zaproponowała mu możliwość asystowania jej. A tymczasem, to Roronoa skończył stojąc za nią i uważnie lustrując otoczenie, kiedy Nami usiłowała wynegocjować dobrą cenę za złoto zdobyte na poprzedniej wyspie.
Właściwie, mógł się spodziewać, że to on będzie musiał jej towarzyszyć - dwa pełne worki figurek i statuetek z cennego kruszcu nie należały do najlżejszych, a to właśnie on mógł poszczycić się największą siłą fizyczną w załodze. Może i była osoba, będąca w stanie mierzyć się z nim w walce (dwie, chociaż akurat tego nie był w stanie przyznać), jednak względem czystej siły raczej nikt mu nie dorównywał. Nawet Franky z jego mechanicznymi ramionami. No, może Chopper w swojej potwornej formie...
Do tego pewnie dochodziła jego umiejętność walki - był w stanie poradzić sobie z wieloma silnymi przeciwnikami, w związku z czym zadanie ochrony ich skarbu, a później pieniędzy, nie powinno przysporzyć mu większych trudności. Na wyspie raczej nie roiło się od silnych przeciwników, co najwyżej jakaś niewielka szajka złodziejaszków, których mógłby pokonać we śnie, ze związanymi rękoma… Co nie zmieniało faktu, że Nami uznała, iż potrzebuje ochrony. I to właśnie z jego strony. Właściwie, jeżeli miałby się nad tym zastanowić, chyba faktycznie nadawał się do tego zadania najlepiej.
Nie miał żadnych innych rzeczy do zrobienia na wyspie. Nie musiał uzupełniać zapasów, ani bawić się w zdobywanie informacji. Gdyby go tu nie było, pewni pilnowałby statku, albo włóczył się bez celu po okolicy. Dodatkowo, jego charakter świetnie pasował do tego typu interesów - nie podniecał się, jak co poniektórzy na samą myśl o „przygodzie”, albo czymś równie żałosnym. Potrafił stać i w milczeniu przyglądać się wymianie, nie zmieniając wyrazu twarzy i tylko co jakiś czas posyłając nieznajomym ostrzegawcze spojrzenia. Sam jego wygląd budził niepokój, przez co mniejsza była szansa, że ktokolwiek w ogóle pomyśli o atakowaniu ich.
Musiał przyznać, że było to nawet zabawne. Obserwował, jak krwiożercza strona rudowłosej nie koncentruje się na nim, a na dwójce całkowicie obcych mężczyzn, którzy wcześniej najwyraźniej myśleli, że zyskają na tej wymianie. W tej chwili najprawdopodobniej rozważali, czy uda im się wyjść na zero. Do tego mógł spokojnie posyłać im mordercze spojrzenia, niby przypadkiem kładąc dłoń na rękojeści katan. Spanikowane spojrzenia, które rzucali mu właściciele kantoru, jak i ich ochroniarze, sprawiały, że miał problem z powstrzymaniem uśmiechu wypływającego mu na usta. Chyba raz mu się to nie udało, ale złowieszczy grymas sprawił, że ci tylko jeszcze bardziej skupili się na słuchaniu kobiety. Co nie zmieniało tego, że był zirytowany samym faktem przerwanej drzemki.
Był jeszcze jeden powód, dla którego Nami wzięła akurat jego ze sobą, ale on nie zdawał sobie z tego sprawy, a rudowłosa nie miała zamiaru się tym z nim dzielić. Nie, żeby to miało cokolwiek zmienić, a przynajmniej ona średnio w to wierzyła. Dlatego zamiast na swoim zielonowłosym strażniku, skoncentrowała całą swoją uwagę na zyskach. A na tym się znała.
- W porządku! - oznajmiła w końcu radośnie, kiedy udało jej się wynegocjować całkiem przyzwoitą cenę.
- Nie jestem pewien… - wymamrotał jeden z mężczyzn, spoglądając na swojego kompana. Nie podobały mu się nowo ustalone warunki.
- Przed chwilą się zgodziliście! Nie możecie się teraz wycofać! - fuknęła na nich niechętnie. Po czym odchyliła się delikatnie na kanapie i zerknęła do góry, na stojącego za nią szermierza. - Prawda, Zoro? - zapytała słodko, mrugając zalotnie swoimi długimi rzęsami.
Ten tylko wzruszył ramionami, mrucząc coś, co kobieta zrozumiała jako „mnie w to nie mieszaj”. Jednak słowa pozostały nierozpoznawalne dla pozostałych obecnych w pomieszczeniu, a morderczy błysk w jego oku sprawił, że potraktowali jego zachowanie jako jawne poparcie towarzyszki.
- W porządku. Zaraz przygotuję pani pieniądze… - Poddał się mężczyzna i podniósł ze swojego miejsca, by zniknąć na chwilę za drzwiami. Wrócił po kilku minutach, umieszczając przed Nami walizkę.
Ta otworzyła wieko i szybko przeliczyła znajdujące się w środku banknoty. Pokiwała z zadowoleniem głową, gdy uznała, że wszystko się zgadza. Z uśmiechem na ustach podniosła się ze swojego miejsca, wręczając walizkę Zoro.
- Miło prowadzi się z wami interesy. Do zobaczenia! - pożegnała się entuzjastycznie i ruszyła w stronę drzwi.
Roronoa jeszcze raz zmierzył uważnym spojrzeniem wszystkich obecnych. Coś się kroiło, czuł to całym sobą. Jednak w chwili obecnej nie potrafił określić, kogo za to winić, w związku z czym nie miał jeszcze kogo atakować. Obrócił się i podążył za towarzyszką, nie mówiąc ani słowa.
Kiedy tylko opuścili budynek i ponownie znaleźli się na ulicach miasta, nawigatorka zaczęła z entuzjazmem przechwalać się transakcją. Z tego co szermierz zrozumiał, zanim ją wyciszył w swoim umyśle, dla drugiej strony interes kompletnie się nie opłacił. Dziewczyna uznała, że byli strasznymi idiotami, skoro się na to nabrali - szczególnie, że zdawali się siedzieć w biznesie już jakiś czas. Zoro przytakiwał co jakiś czas, udając, że słucha. W jednej sprawie dziewczyna miała rację: tamci siedzieli w tym już jakiś czas. Było to widać po ich zachowaniu, sposobie wysławiania się i ubiorze. Mało prawdopodobne, że dali się tak po prostu wykiwać. Nawet, jeżeli rudowłosa była mistrzynią zdzierstwa.
- Zoro! - krzyknęła Nami, zatrzymując się i machając mu przed nosem dłonią. Zawołany spojrzał na nią zdezorientowany, dopiero po jej oczekującym spojrzeniu orientując się, że musiała zadać mu jakieś pytanie.
- Co? - zapytał chłodno, mierząc ją nieprzyjemny wzrokiem.
Ta westchnęła cierpiętniczo, kręcąc z politowaniem głową. Jednak po chwili ponownie na niego spojrzała, a oczy błyszczały jej jakąś dziwną radością.
- Mówiłam, że powinniśmy to oblać. Co ty na to? - powtórzyła swoje poprzednie pytanie, ręką wskazując na pobliską restaurację, której kilka stolików znajdowało się na niewielkim tarasie nad nimi.
Roronoa zmrużył oczy, poszukując podstępu.
- Nie będę za ciebie płacić. Nie chcę też niczego od ciebie pożyczać – zastrzegł od razu, nie chcąc, żeby jego dług powiększył się jeszcze bardziej. Nami przewróciła oczami.
- Spokojnie, ja stawiam. Potraktuj to jako zapłatę za dobrze wykonaną pracę – dodała i chwyciła go za rękę, ciągnąc w stronę odpowiednich drzwi.
Mężczyzna dał się poprowadzić, uznając, że skoro i tak został wyciągnięty, to przynajmniej może to wykorzystać i się czegoś napić. Zajęli wolny stolik na tarasie, tuż obok barierki i złożyli zamówienia. Zoro ograniczył się do butelki sake i jakiejś pozycji obiadowej, jako że od śniadania nie miał niczego w ustach. Nami także wzięła coś treściwego do jedzenia, jak również kieliszek wina i ciasto na deser. Rozsiedli się wygodniej na krzesłach, czekając aż kelnerka wróci z zamówieniem.
Zielonowłosy upewnił się, że walizka stoi bezpiecznie, tuż obok nogi jego krzesła, gdzie ciągle miał ją na oku i mógł szybko do niej sięgnąć w razie potrzeby. Po chwili przeniósł wzrok na swoją towarzyszkę, która wpatrywała się z lekkim znudzeniem w ulicę pod nimi. Jej długie włosy błyszczały delikatnie, kiedy padały na nie promienie słoneczne, nieblokowane przez najmniejszą chmurkę. Podbródek dziewczyny oparty był na jej dłoni, kiedy zadbane paznokcie delikatnie stukały o jej dolną wargę. Wydawała się nad czymś intensywnie zastanawiać.
Oko szermierza ani na chwilę nie zjechało niżej, na głęboki dekolt nawigatorki. Nigdy nie należał do osób, które śliniły się na widok hojnie obdarowanego kobiecego ciała. Tak naprawdę, nawet nie zwracał uwagi na płeć danej osoby. Jedyne, co potrafiło rozbudzić w nim zainteresowanie, to osobowość i siła charakteru danego człowieka. I chociaż może brzmiało to jak typowe deklaracje większej części społeczeństwa, w jego przypadku naprawdę tak było.
Nami… Dziewczyna zdecydowanie potrafiła przykuć uwagę. I zdobyć szacunek mężczyzny, chociaż ten starał się tego zbytnio nie okazywać. Pomimo tego, że na początku postrzegał ją po prostu jako kolejną osobę, którą należy chronić, po jakimś czasie wspólnego żeglowania ta udowodniła, że potrafi sobie sama dać radę w walce. Jej zdolności nawigatorskie były nie tylko niesamowite, ale też niezastąpione. Bez niej prawdopodobnie nie zdołaliby nawet dotrzeć na Grand Line. Do tego była inteligentna. Tak, Zoro zdecydowanie potrafił to docenić.
Jego rozważania przerwała kelnerka, która przyniosła ich zamówienie. Żaden z piratów nie odezwał się słowem - zajęli się jedzeniem. Dopiero po chwili Nami westchnęła cicho.
- Wciąż uważam, że jedzenie Sanjiego jest najlepsze – mruknęła, z pewnym zawodem wpatrując się w widelec.
Roronoa wzruszył ramionami. Nigdy nie należał do ludzi, którzy potrafią skutecznie kłamać, dlatego zaprzeczenie nie miało sensu. O potwierdzeniu nawet nie pomyślał. Przede wszystkim, nie chciał prawić komplementów swojemu rywalowi. Nawet jeżeli tamten i tak tego nie słyszał. Poza tym…
Biorąc duży łyk sake, ponownie zawiesił wzrok na rudowłosej. Wydawała się myśleć o kucharzu jako kimś więcej niż kamracie, nawet pomijając jego irytujące zachowanie w towarzystwie każdej przedstawicielki płci przeciwnej.
Rozparł się wygodniej na krześle, kiedy skończył posiłek i jedynie kątem oka obserwował jak dziewczyna zajmuje się swoim deserem. W pewnym momencie ta jednak spojrzała na niego poważnie z dziwną determinacją w oczach, która świadczyła o tym, że Nami właśnie stoczyła jakąś wewnętrzną walkę i zamierzała zrobić coś ważnego.
- Zoro, posłuchaj… - zaczęła, ale przerwała, kiedy na uliczce pod nimi rozległ się wystrzał z pistoletu.
Nawigatorka niemal odruchowo zanurkowała pod stolik, a Zoro wyciągnął jedną katanę, poszukując wzrokiem źródła hałasu. Obydwoje byli na tyle zdekoncentrowani, że nie zauważyli, jak kelnerka schyla się nieznacznie, po czym szybkim ruchem chwyta walizkę z pieniędzmi i wyrzuca ją przez balustradę.
Zielonowłosy otworzył szerzej oko, widząc, jak ich pieniądze przelatują nad całą szerokością alejki, po czym znikają za przeciwległym dachem.
- Nie! - krzyknęła Nami, podrywając się z miejsca i spoglądając na miejsce, w którym przed chwilą stała sprawczyni zniknięcia jej skarbu. Ta jednak zdążyła już uciec.
- Wiedziałem, że to było za łatwe – warknął Zoro, już stawiając stopę na barierce, ale po chwili przeniósł spojrzenie na towarzyszkę.
- W porządku, poradzę sobie! - krzyknęła, już wyciągając swój Clima-Tact. - Odzyskaj moje pieniądze!
Szermierz przewrócił oczami, słysząc jak ta określiła ICH zarobki jako JEJ własność, ale uznał, że nie będzie tego komentować, zbyt przyzwyczajony do tego typu posunięć z jej strony. Zamiast tego, odbił się mocno z tarasu i już po chwili stał na sąsiednim dachu, szukając wzrokiem zguby. Nie zajęło mu długo zlokalizowanie grupki mężczyzny, biegnących kilka przecznic dalej. W ręku jednego z nich kołysała się leniwie znana mu walizka. Bez chwili zwłoki ruszył w pogoń, pokonując odległości między kolejnymi dachami dalekimi susami.
Byli szybcy, to im musiał przyznać. Pokonali całkiem spory dystans, zanim Zoro zdołał zapędzić ich w ślepą uliczkę i odciąć drogę ucieczki. Jednak, kiedy tylko mu się to udało, uśmiechnął się demonicznie, na próbę wykonując jedno machnięcie kataną. Widział, jak przeciwnicy rozglądali się w desperacji, ale nie zauważyli żadnej drogi ucieczki. Wtedy rzucili się, by go zaatakować.
Wystarczyło zaledwie kilka ruchów, by cała szóstka, bo tylu właśnie ich było, leżała na ziemi niezdolna do walki. Zoro podniósł walizkę, chcąc wrócić do Nami, ale coś mu się nie zgadzało. Zważył bagaż w dłoni. Czy mu się wydawało, czy był on znacznie lżejszy? Potrząsnął nim, nie wyczuwając, żeby w środku cokolwiek się poruszyło. Szermierz zaklął i szybko otworzył walizkę. W środku znajdowało się jedynie powietrze. Roronoa zrozumiał, że dał się wrobić. Z głuchym warknięciem poderwał się i, wykorzystując drabinkę przytwierdzoną do ściany pobliskiego budynku, ponownie wskoczył na dach z zamiarem odnalezienia pieniędzy. Z wysokości szybciej mógł cokolwiek dostrzec.
Nami w tym czasie mierzyła się z czterema wrogami, którzy wcale nie mieli zamiaru przegrać. Machnęła swoim Clima-Tact, rażąc jednego z nich piorunem, ale pozostała trójka zdołała odskoczyć i teraz szarżowali na rudowłosą. Dwóch dzierżyło miecze, a jeden topór. To zdecydowanie nie wyglądało dla niej dobrze. Odskoczyła, o włos unikając ostrza, po czym ponownie machnęła swoją bronią, jednak znowu nie dało to żadnego efektu. Sapnęła z frustracją.
Przeciwnicy może i nie należeli do najsilniejszych, ale z pewnością potrafili unikać ciosów, dzięki czemu potyczka przeciągała się niepotrzebnie. A ona powinna się pośpieszyć, jeżeli chciała jeszcze kiedyś zobaczyć swoje pieniądze! Jasne, od początku podejrzewała, że tamci goście wydają się podejrzani i coś za łatwo ulegli, ale wierzyła, że mając Zoro, nie będą mieli problemów. Najwyraźniej jednak, tamci byli nad wyraz dobrze zorganizowani. Żeby nawet kelnerka…?
Prawdopodobieństwo, że wejdą akurat do tej restauracji było naprawdę niewielkie. Co oznaczało, że albo w jakiś sposób skłonili ich do wybrania tej konkretnej, albo… Mieli swoich ludzi w całym mieście. Co nie wydawało się aż tak nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę, ile musieli mieć pieniędzy...
Metaliczny błysk przykuł jej uwagę. Odwróciła się akurat, żeby zobaczyć jak dwójka mężczyzn biegnie gdzieś, trzymając walizkę, niepokojąco wyglądającą jak ta, która została im skradziona.
„Gdzie jesteś, Zoro?” zapytała w myślach, uchylając się, gdy topór śmignął tuż przed jej twarzą. Krótkim machnięciem uderzyła agresora metalowym kijem między nogi - nikt nie powiedział, że nie może być on użyty do normalnej walki.
Facet zgiął się wpół, a dziewczyna poprawiła ciosem w tył głowy, wycofując się i mierząc uważnym spojrzeniem pozostałą dwójkę. Najwyraźniej nie tylko ona była już zmęczona tą zdecydowanie zbyt długą walką, bo tamci dyszeli ciężko, ale wciąż gotowi byli do dalszego starcia. Nawigatorka sapnęła cicho. Potrzebna była inna strategia.
- Mirage Tempo – mruknęła, używając swojej broni, by sprawić, że tamci nie mogli jej zauważyć. Zamiast kontynuować walkę, szybko ruszyła tą samą drogą, którą chwilę wcześniej zabrano jej walizkę.
Iluzja przestało działać tuż za rogiem, ale rudowłosa nie przejęła się tym za bardzo, bo wiedziała, że zniknęła już z pola widzenia jej niedawnych przeciwników. Zdecydowała się na szybkie tempo, dzięki czemu po pokonaniu zaledwie dwóch przecznic zauważyła swój cel. Jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku.
W tamtym momencie zdarzyło się kilka rzeczy naraz. Za sobą usłyszała kroki, świadczące o tym, że jednak nie udało jej się pozbyć poprzedniej dwójki. Odruchowo zerknęła przez ramię, potykając się i na moment gubiąc krok. Tylko dzięki temu chwilę później kula z pistoletu trafiła w jej łydkę, zamiast w głowę, kiedy ponad dachami poniósł się odgłos wystrzału.
Nami krzyknęła z bólu, nagle odkrywając, że noga poddaje się pod jej ciężarem i dziewczyna ciężko opadła na ziemię. Zagryzła wargi, spoglądając na oddalających się złodziei walizki. Tyle pieniędzy… Za co mieli uzupełnić zapasy?!
Jednak złodzieje zatrzymali się, kiedy przed nimi wyrosła nagle kolejna postać. Smuga zieleni upewniła nawigatorkę, że nie musiała się już niczym przejmować. Spojrzała na wrogów, którzy biegli w jej stronę, ale dostrzegając kolejnego przeciwnika, zatrzymali się gwałtownie. Wymienili między sobą spojrzenia, po czym odwrócili się na pięcie.
Uciekający przeciwnik? Nami nie mogła przegapić takiej okazji. Nawet siedząc na chodniku, posłała błyskawicę w ich stronę, szybko ich pacyfikując. Chwilę później tuż przy sobie wyczuła znajomą obecność.
- W porządku? - zapytał Zoro, kucając przy dziewczynie i przyglądając się jej uważnie.
- Trafili mnie w nogę – powiedziała, chociaż po spojrzeniu szermierza domyśliła się, że nie musiała mu tego mówić. Strużka krwi spłynęła w dół jej łydki i natrafiła na skórzany pasek sandałów. Szlag, zniszczyli jej ulubione buty. - Muszą mieć gdzieś snajpera…
- Zająłem się nim – uspokoił ją szermierz, zdejmując bandanę i szybko opatrując ranę, po czym uchylił wieko walizki, upewniając się, że ta jest tą odpowiednią. - Zmylili mnie – przyznał, czując ukłucie winy na widok rannej towarzyszki.
Ta tylko pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Mieli wszystko dobrze rozplanowane. Nie mogę uwierzyć, że nabrałam się na numer z kelnerką! - sapnęła. - Powinnam przewidzieć taką możliwość i najpierw odnieść pieniądze! To było oczywiste, że ktoś spróbuje je ukraść!
Roronoa wzruszył ramionami. Wyprostował się i z uwagą przyjrzał się dziewczynie. Domyślił się, że ta nie będzie w stanie sama dostać się na statek.
- Od tego byłem ja – rzucił, biorąc ją na ręce. Walizkę po prostu położył na brzuchu nawigatorki, bo i tak nie miał jak inaczej ją trzymać.
Rudowłosa spojrzała na niego z zastanowieniem. Po czym westchnęła cicho.
- Dzięki, Zoro. Gdyby nie ty…
- Gdyby nie ja, pewnie nie zostałabyś postrzelona. Nie powinienem dać się nabrać na tak głupią sztuczkę – warknął, widocznie dręczony wyrzutami sumienia.
Nami przez chwilę milczała, kiedy chłopak szedł przed siebie, kierując się, o dziwo, w stronę portu. W końcu przypomniała sobie o swoim postanowieniu jeszcze z restauracji. Wtedy może i miała wątpliwości, ale w tej chwili poczuła nagły napływ odwagi, który je rozwiał. Może i spowodowały to słowa szermierza, ale nie zamierzała o tym teraz myśleć.
- Wiesz, Zoro… - zaczęła powoli, skupiając na sobie jego uwagę. - Ja… lubię cię. Tak naprawdę… bardzo cię lubię… To znaczy… - zaczęła się plątać, kiedy nagły zastrzyk odwagi wyczerpał się. Wlepiała wzrok w walizkę na swoim brzuchu, zaciskając palce na rączce.
Usłyszała nad sobą ciche, rozbawione parsknięcie. Uniosła wzrok, zatrzymując go na twarzy zielonowłosego. Czy on właśnie śmiał się z jej wyznania? Jeżeli tak, to mógł być pewny, że nagle przypomni sobie o jego długu…
Jednak w jego oczach nie widziała kpiny. Spojrzał na nią z pewnego rodzaju zadowoleniem. Może nawet czułością…? Nie, to już musiała sobie wyobrazić. Sławny łowca piratów nie pozwoliłby sobie na coś takiego.
- Nie mówisz tego tylko po to, żeby mi podziękować? - zapytał, ponownie skupiając wzrok na drodze przed nim.
- Oczywiście, że nie! - wykrzyknęła oburzona. - Nie zrobiłabym czegoś takiego. Ja… W drugą stronę – powiedziała, kiedy zobaczyła, jak Roronoa skręca nie tam, gdzie powinien.
- Zamknij się – burknął, jednak posłusznie się obrócił. Przez chwilę szli w milczeniu. - Też cię lubię… Tak mi się wydaję… - dodał.
Nami zamrugała kilka razy, wlepiając wzrok w jego twarz. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Nie liczyła, że jej uczucie zostanie odwzajemnione. I z całą pewnością nie oczekiwała, że Zoro powie jej to tak po prostu i to niemal od razu. Czyżby te wszystkie razy, kiedy wpatrywał się w nią intensywnie, wcale nie oznaczały, że usiłował mordować ją wzrokiem, a coś wręcz przeciwnego? I czy nie mógł być z tym bardziej bezpośredni? Chociaż z drugiej strony, ona raczej nie była lepsza.
Poczuła w sobie nagły impuls, którego nie potrafiła powstrzymać. Puściła walizkę i uniosła ręce, oplatając nimi kark zielonowłosego. Gdy ten spojrzał na nią zaskoczony, nawigatorka uniosła się nieco, łącząc ich usta razem.
Poczuła, jak Zoro przystaje i przez kilka sekund stał nieruchomo. Jednak po chwili naparł mocniej, oddając pocałunek. Jego ręce drgnęły nieco, ale w porę przypomniał sobie, że nie może ich unieść, dlatego po prostu podniósł dziewczynę nieco wyżej, żeby ułatwić sobie do niej dostęp.
Oderwali się od siebie po dłuższej chwili, obydwoje sapiąc ciężko. Wciąż byli nieco zaskoczeni obrotem spraw, ale nie zamierzali dyskutować. Roronoa uśmiechnął się lekko, przyciągając ciało Nami bliżej swojej klatki piersiowej i spojrzał na nią z uśmiechem. I tym razem nawigatorka nie miała wątpliwości, że dojrzała w jego wzroku czułość.
- Musimy szybko wrócić na statek. Chopper powinien cię zobaczyć – powiedział zielonowłosy, jakby nic się nie stało i wznowił marsz w stronę portu.
Dziewczyna westchnęła z zadowoleniem i oparła głowę na piersi szermierza.
- Jak tak teraz o tym myślę, to ta ich akcja miała swoje dobre strony… - powiedziała powoli.
- Hm? - zamruczał w ramach pytania, skupiając się na swojej trasie.
- Nie musiałam płacić za obiad.

Zoro parsknął śmiechem. No tak, nie mógł się spodziewać, że Nami zmieni się tak nagle...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz