Fandom: One Piece.
Występują: Słomki do Robin (bez Franky'ego i Brooka)
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak
Uwagi: Trzeci już tekst na 2017 OP challenge. Temat na marzec: zguba. Wyszedł pewnie trochę krótki, ale na taki miałam pomysł.
Opis: Zoro od rana jest dziwnie zdenerwowany. Nami chce się dowiedzieć, o co chodzi.
~~~~
Donośne
przekleństwa, dochodzące spod pokładu Merry, stały się na tyle
częste, że nawet Nami, przyzwyczajona do towarzystwa w większości
męskiej załogi, uniosła wzrok znad Log Pose i zerknęła z
zaciekawieniem w kierunku klapy, prowadzącej do męskiej sypialni.
Głos zdecydowanie należał do Zoro, co nie miało większego sensu.
Był wczesny ranek, jeszcze przed śniadaniem. Szermierz o tej porze
zazwyczaj spał, bądź trenował. Nie miał się z kim pokłócić,
bo Sanji siedział w kuchni, kończąc przygotowania do posiłku.
Nawet Luffy siedział przed drzwiami do jadalni, wesoło rozmawiając
z Chopperem i czekając na jedzenie. Robin oczywiście czytała
książkę, ze swoim zwyczajowym uśmieszkiem na ustach. Poza nimi,
tylko Usopp pozostawał poza zasięgiem jej wzroku. Jednak z całą
pewnością nie kłócił się z zielonowłosym; nie miałby na to
odwagi.
Po kolejnej,
bogatej jak na Roronoę, wiązance przekleństw, rudowłosa odwróciła
się do kapitana i renifera, mierząc ich badawczym wzrokiem.
- Czy któreś z was
wie, co ugryzło dzisiaj Zoro? Byliście z nim w jednym pokoju,
prawda? - zapytała ich.
Chłopcy spojrzeli
po sobie, po czym zgodnie wzruszyli ramionami.
- Nie mam pojęcia –
powiedział w końcu Luffy. - Jak się obudziłem, klęczał przy
szafkach i szukał w nich czegoś. Był tak głośno, że nie dało
się spać, dlatego wyszliśmy – wytłumaczył, na co lekarz
pokiwał pyszczkiem w geście potwierdzenia.
- Och… - Nami
zmarszczyła brwi. Co mogło sprawić, że o tej godzinie,
zielonowłosy był w takim stanie? - A co z Usoppem?
- Wydaję mi się,
że próbował mu pomóc, bo też czegoś szukał i… - Monkey
przerwał, kiedy klapka uniosła się, a w niej pojawiła się głowa
strzelca, a po chwili cała jego sylwetka.
Kłamca rozejrzał
się niepewnie, po czym wyszedł na pokład i zaczął chodzić w tę
i z powrotem, wpatrując się uważnie w deski pod stopami.
Zdecydowanie czegoś szukał.
- Usopp! -
wykrzyknęła dziewczyna, przyciągając uwagę czarnowłosego. -
Czego szukasz?
Długonosy zawahał
się, po czym otworzył niepewnie usta.
- Zoro… Własności
Zoro – odpowiedział z wyraźną niepewnością w głosie.
- Tak? A czego
dokładnie?
- To… - Zmarszczył
brwi w zastanowieniu. Wyglądał, jakby naprawdę rozważał, czy
powinien zdradzić ten sekret. W końcu jednak pokręcił gwałtownie
głową. - To nieważne, sami je znajdziemy! - odpowiedział i wrócił
do przeczesywania pokładu.
Rudowłosa zmrużyła
oczy, niezadowolona z takiej odpowiedzi, jednak postanowiła porzucić
temat. Nie przepadała za pozostawaniem w niewiedzy, ale potrafiła
docenić prywatność innych. O ile ta prywatność nie zakłócała
jej spokoju…
- W porządku, nie
musisz mówić, – powiedziała w końcu – ale możesz przekazać
Zoro, żeby się zamknął? Mam dość jego przekleństw.
Strzelec pokiwał
głową i zajrzał do męskiej kajuty. Po kilku chwilach przekleństwa
stały się znacznie mniej słyszalne, co wcale nie oznaczało, że
przestały wydobywać się spod pokładu. Nawigatorka westchnęła
cicho. Najwyraźniej tylko tyle mogła osiągnąć.
Robin cicho
zaśmiała się, nawet nie podnosząc wzroku znad czytanej książki,
co przykuło uwagę drugiej dziewczyny. Podeszła do archeolożki i
usiadła na leżaku obok niej.
- Ty coś wiesz,
prawda? - zapytała, przyglądając się jej uważnie.
Nico skinęła
głową, po czym uniosła wzrok, posyłając młodszej towarzyszce
uspokajające spojrzenie.
- Dowiesz się przy
śniadaniu – poinformowała, wracając do czytania.
Nami westchnęła z
irytacją, jednak nie drążyła tematu. Oparła się wygodniej,
oczekując tego śniadania.
W końcu głowa
Sanjiego wyłoniła się zza drzwi, na co Luffy niemal natychmiast
władował się do kuchni, a Chopper chwilę za nim. Blondyn zerknął
na dwie panie, wypoczywające na leżakach.
- Przepraszam, że
kazałem wam czekać, Nami-wan, Robin-chan! Śniadanie gotowe! -
wykrzyknął radośnie. Obie kobiety podniosły się i ruszyły w
jego stronę.
- Oi, Usopp,
śniadanie! - dodał jeszcze kucharz, gniewnie spoglądając na wciąż
czegoś szukającego strzelca. - I zawołaj też tego glona!
Czarnowłosy skinął
głową i znowu zajrzał do męskiej kajuty. Obydwie dziewczyny
zdążyły rozsiąść się przy stole, a Sanji uraczył ich
zwyczajową porcją komplementów, doprawionych przepysznym
jedzeniem, kiedy kłamca niepewnie wsunął się do pomieszczenia i
ze strachem spojrzał na kucharza.
- Zoro powiedział,
że nie jest głodny. Zje później… - zaczął, świetnie wiedząc,
jaka będzie reakcja blondyna. Każdy zdawał sobie sprawę z tego,
że ten nienawidził, kiedy ktoś unikał posiłków, szczególnie,
jeżeli chodziło o śniadanie.
- Co ten glon sobie
wyobraża?! Myśli, że specjalnie dla niego zostawię coś na
później?! Ma przywlec tu swój leniwy tyłek teraz, albo osobiście
go tu przywlekę! - warknął ze złością, zamaszystym krokiem
ruszając w stronę drzwi. Kłamca zerknął z głodem w oczach na
pełny stół, ale spuścił głowę i ruszył za blondynem,
zaczynając mu coś szybko tłumaczyć.
Najwyraźniej,
cokolwiek mu powiedział, zadziałało, bo Sanji wrócił do kuchni,
jednak wciąż wydawał się wściekły.
- W porządku. Rób
co chcesz. Ale zaraz obydwoje macie tu być! - warknął, na co
długonosy pokiwał energicznie głową i wyleciał z pomieszczenia.
- O co chodzi,
Sanji-kun? - zapytała słodko Nami. Wiedziała, że ten z całą
pewnością nie będzie potrafił ukryć czegoś przed nią. Jednak i
tym razem się rozczarowała.
- Gdybym to
wiedział, z pewnością bym ci powiedział, Nami-chwan~ - wykrzyknął
radośnie. Po czym podrapał się po głowie. - Najwyraźniej ta
podróba szermierza znowu ma jakiś problem, o którym wie tylko
Usopp. Nie powinnaś zawracać swojej pięknej głowy tymi dwoma
idiotami.
Rudowłosa tylko
przewróciła oczami, ponownie skupiając się na jedzeniu.
Wiedziała, że zaraz sprawca całego zamieszania pojawi się
osobiście i wtedy właśnie dziewczyna wszystkiego się dowie. Nie
pomyliła się. Kilka minut później, drzwi otworzyły się,
ujawniając zestresowanego Usoppa i stojącego za nim, wściekłego
Roronoę. Zielonowłosy nie wydawał się jednak być w najlepszym
stanie. Jedną ręką ciężko opierał się o framugę, a zęby miał
zaciśnięte. Przy pasie, zamiast swoich trzech katan, miał tylko
jedną, co było niesamowicie podejrzane. Przecież on prawie nigdy
nie rozstawał się ze swoją bronią.
- Siadajcie! -
warknął Sanji, wskazując na ich stałe miejsca przy stole.
Najwyraźniej, nawet on zauważył nie najlepszy stan szermierza, bo
poza tym, nie rzucił żadnych złośliwych komentarzy. Co nie
zmieniło faktu, że i tak otrzymał mordercze spojrzenie.
Usopp jeszcze raz
zerknął na Zoro, jakby chcąc się go o coś zapytać, ten jednak
machnął ręką, dając wyraźny znak, że sobie poradzi, po czym
zacisnął zęby i oderwał się od ściany, ruszając w stronę
swojego miejsca.
Uwadze załogi nie
mógł ujść fakt, że jego chód był niepewny i nieco chybotliwy.
Co najmniej dwa razy wydawało się, że zaraz się przewróci,
jednak zdołał dotrzeć do odpowiedniego krzesła bez bliższego
kontaktu pierwszego stopnia z podłogą. Opadł ciężko na
siedzisko, po czym posłał ciężkie spojrzenie wszystkim
pozostałym, sprawiając, że ci niemal natychmiast wykazali
nadzwyczajne zainteresowanie swoimi talerzami. Poza Luffym. Jego
zainteresowanie jedzeniem było bardziej niż typowe.
Posiłek przebiegł
w zadziwiającej ciszy. Nikt nie odważył się zapytać o stan
szermierza. Chopper co prawda nieśmiało zaproponował, że może go
zbadać, jednak Usopp uciszył go, zanim pytanie zostało do końca
sformułowane. Tylko on i Robin zdawali się wiedzieć, o co chodzi,
jednak o ile ten pierwszy był zbyt wystraszony, żeby cokolwiek
powiedzieć, to kobieta po prostu utrzymywała na ustach swój
niewielki uśmieszek i nie komentowała niczego.
Gdy stół był
niemal całkowicie opróżniony, Luffy z Chopperem jako pierwsi
wybiegli z pomieszczenia. Nie było to niczym nowym, jednak zazwyczaj
towarzyszył im także Usopp, który tym razem jednak wydawał się
jakby na stale przytwierdzony do siedziska. Nami podniosła się, by
odłożyć swoje naczynia do zlewu, a Robin sączyła powoli kawę i
wydawało się, że nie zwraca uwagi na otoczenie.
Sanji podszedł de
jednej z szafek i wyciągnął stamtąd coś, po czym zbliżył się
do Zoro i podał mu to coś. Nami spojrzała z zaciekawieniem tylko
po to, żeby zobaczyć błyszczący przedmiot w dłoni kuka. Szybko
domyśliła się, czym to było. Dopiero teraz zauważyła również,
że w uchu szermierza brakowało jego złotych kolczyków. Skąd
blondyn je miał? Roronoa zdawał się zadawać sobie te samo
pytanie.
- Skąd je masz? -
zapytał ostro, chwytając swoją własność i szybko umieszczając
ją na swoim właściwym miejscu.
- Zostawiłeś je po
wczorajszej imprezie – poinformował Sanji, ignorując agresywny
ton rywala. - Chciałem ci je dać wczoraj, ale jak zobaczyłem, jak
się zataczasz, uznałem, że jesteś zbyt nawalony i pewnie je
gdzieś rzucisz. Chociaż, dzisiaj wydajesz się wciąż wstawiony…
Zielonowłosy
poderwał się gwałtownie ze swojego siedzenia, robiąc krok w
stronę kucharza.
- Nie byłem
nawalony! Prawdziwego szermierza nie jest w stania pokonać coś tak
słabego, jak alkohol! - wykrzyknął wściekle. Po czym jego oczy
otworzyły się szerzej, a on sam zrobił niepewny krok w tył, kiedy
uświadomił sobie, co powiedział. Warknął coś pod nosem i
szybkim krokiem opuścił pomieszczenie. Tym razem nie miał
problemów z równowagą.
- O co chodziło…?
- zapytała Nami, wciąż usiłując zrozumieć, czego właśnie była
świadkiem.
- Wczoraj
przekonałem Zoro, żeby mi pożyczył swoje kolczyki i zapomniałem,
gdzie je zostawiłem… - przyznał niepewnie Usopp. Po czym wyczuł
na sobie intensywne spojrzenia przyjaciół, więc podniósł się i
również ruszył w kierunku drzwi. - To ja… Ten… Muszę iść,
zostawiłem żelazko na gazie! - wykrzyknął i już go nie było.
Nami i Sanji
wymienili równie zdezorientowane spojrzenia. Co się wydarzyło
przed ich oczami?
Robin zaśmiała
się cicho, kończąc kawę i odkładając własne naczynia do zlewu.
- Pan szermierz jest
tak przyzwyczajony do swoich kolczyków, że bez nich przesuwa mu się
środek ciężkości – wytłumaczyła zwięźle. - Wczoraj wcale
nie był pijany, po prostu nie mógł złapać równowagi, kiedy nic
nie równoważyło ciężaru jego katan.
Czarnowłosa
również wyszła z kuchni.
- Czyli… Marimo…
Bez kolczyków… Jak pijany… - wymamrotał Sanji.
- Można go załatwić
w tak prosty sposób? - dodała Nami.
- W sumie, wydawały
się nieco zbyt ciężkie jak na zwykłą biżuterię, ale nigdy bym
nie pomyślał…
Dwójka piratów
wymieniła się znaczącymi spojrzeniami.
- Och, świetnie
wiem, jak to wykorzystać! - powiedzieli, szczerząc się do siebie
jak opętani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz