piątek, 17 czerwca 2016

"Kapturek i Wilk"

Przede wszystkim: przepraszam, że tak dawno niczego nie wstawiałam. Nie, żeby ktokolwiek tu zaglądał (przynajmniej, nikt nie daje znaku życia...) A tutaj wstawiam moją wersję "Czerwonego Kapturka" w mafijnych klimatach.

Tytuł: Kapturek i Wilk
Fandom: Czerwony Kapturek
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: mafia, zabójstwa, narkotyki, tortury, przemoc.
Opis: Życie w świecie, gdzie przestępczość dominuje nad sprawiedliwością nie jest łatwa. Nawet dla postaci z bajki. Jak poradzą sobie Kapturek - diler i Wilk - morderca?

~~~~

 Noc była ciemna, mimo że na niebie nie było ani jednej chmurki. Duszne powietrze przepełnione było dźwiękiem syren policyjnych wyjących daleko w dole. Na gzymsie jednego z budynków siedziała dziewczyna. Na głowie miała czerwony kaptur – swój znak rozpoznawczy. Obok niej leżała spokojnie nieduża torba. Dziewczyna pozwalała swoim nogom zwisać swobodnie, pomimo że widziała ogromną odległość, jaka dzieliła ją od betonu w dole.
- A zły wilk wyszedł z lasu i owieczki zjadł~ - nuciła radośnie, obserwując zamieszanie pod nią.
W tym momencie na dach wyszła jeszcze jedna osoba. Dobrze zbudowany mężczyzna w skórzanej kurtce i delikatnym uwypukleniem w kształcie kolby pistoletu przy pasie stanął za nieświadomą niczego dziewczyną i zamruczał jej na ucho.
- Co masz w koszyczku, Kapturku? - zapytał, pochylając się nad nią. Wystarczyłby teraz jeden ruch jego ręki, by zapytana zamieniła się w kolejną mokrą plamę daleko w dole.
Ta jednak nie wystraszyła się, a jedynie obróciła nieco głowę.
- Leki dla chorej babci. - odparła, posyłając mu niewielki uśmiech.
Mężczyzna słysząc to, odchylił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem.
- Znowu? Tym razem amfa czy znowu maryśka? - zapytał, przysiadając się obok towarzyszki.
- To coś nowego. Podobno daje niezłego kopa, ale cholerstwo uzależnia jeszcze bardziej niż meta. Nie wiem, co za idiota to produkuje. - Kapturek skrzywiła się, wskazując kciukiem na torbę obok siebie.
- Huh? Babcia serio ci to powierzył? - zapytał facet, sięgając ręką do środka i wyciągając jeden woreczek. Przez chwilę przyglądał się mu nieufnie.
- Jasne. Zarówno on, jak i ty wiecie, że jestem w tym najlepsza. - wzruszyła ramionami. - A ty co? Kolejne zlecenie? - zapytała, wskazując na poruszenie na dole.
- Kolejny debil, który uznał, że może wykiwać cały świat. Wkurwił Babcię, a tego się nie robi, jeżeli nie masz mocnych pleców.
- Diler?
- Pseudo-informator.
- Tych to się ostatnio namnożyło. - Kapturek zaśmiała się. - Hej, Wilk. Muszę odwiedzić jedno niepewne miejsce. Nie miałbyś ochoty się ze mną przejść?
- Niepewne? Tylko mi nie mów, że Babcia znowu wysyła cię na cudzy rewir? - mężczyzna zerknął na młodszą towarzyszkę z niepokojem.
- Teoretycznie tamci wiedzą o mojej wizycie. To ma być czysty handel. Zero rozlewu krwi. - rzuciła, przybierając niższy ton głosu, jakby cytując szefa tutejszej mafii. Większość jego podwładnych nazywała go Ojcem, dlatego właśnie Kapturek i Wilk postanowili sobie zrobić z tego żart i zaczęli określać go Babcią. Przywódca grupy nie robił im z tego powodu żadnych problemów. Prawdopodobnie dlatego, że nie chciał stracić swoich najlepszych ludzi.
- Więc po co ja ci tam?
- Ceny są zdecydowanie za wysokie. Nikt tego gówna nie kupi. - sapnęła dziewczyna, odchylając się do tyłu. Położyła się na chłodnym betonie i wpatrywała się w czyste niebo.
- Krótko mówiąc, Babcia znowu wrzuca cię w gówno i nawet nie raczy mnie o tym poinformować? - domyślił się Wilk.
- Dokładnie. Dlatego tutaj przyszłam. Dowiedziałam się, że masz tu jakieś zlecenie. Spoko, podzielę się z tobą swoją działką. - rzuciła spokojnie.
- Nie to mnie martwi. - Wilk tylko machnął ręką. Byli partnerami znacznie dłużej niż służyli pod Babcią, czy jakimkolwiek jego poprzedniku. Mieli do siebie zaufanie. Do siebie i do nikogo więcej.
Chociaż nazywanie ich partnerami nie do końca oddawało charakter ich relacji. Partnerzy najczęściej zajmują się tym samym, bądź podobnymi rzeczami. Ta dwójka, oprócz działania w szarej strefie, nie miała ze sobą wiele wspólnego. Kapturek była dilerem i informatorem. Czasami robiła za kuriera. Trzymała się raczej „czystych” i „bezpiecznych” zleceń. Wilk tymczasem był płatnym zabójcą. Jego zadania głównie koncentrowały się na cichym, bądź jak najbardziej widowiskowym likwidowaniem celów. Czasami robił tez jako ochroniarz, zwykły straszak, bądź kurier, jeżeli chodziło o dostarczanie żywego towaru.
Właśnie dlatego, że zajmowali się innymi dziedzinami, nie mieli problemów ze współpracą. Często pomagali sobie wzajemnie, lub pomagali w znalezieniu klientów. Uzupełniali się.
- Pójdziesz ze mną? - Kapturek zerknęła na niego spod półprzymkniętych powiek.
- Oczywiście. - wzruszył ramionami. Po chwili jakby przypomniał sobie o czymś ważnym. - Hej, wiesz może coś o tym całym Drwalu? Załatwił nie tego, kogo trzeba. Za jego głowę jest teraz całkiem niezła cena.
- Drwal? Mówisz o tym, który w zeszłym tygodniu zaszlachtował całą rodzinę tamtego polityka? - upewniła się dziewczyna.
- Dokładnie o tym.
- Tak, mam o nim sporo informacji. Ostatnio one też mocno podrożały. - uśmiechnęła się, sięgając do torby. Wyciągnęła z niej sporą teczkę. Przez chwilę przeglądała zawartość, po czym wybrała trzy kartki i podała je zabójcy.
- Tutaj masz wszystko, co pomoże ci go znaleźć. Tylko nie daj się zranić. Gość ma jakąś mocną truciznę.
- Dzięki. - uśmiechnął się i schował papiery do kieszeni. Po chwili podniósł się. - To idziemy?
- Jasne. - Kapturek sprawnie znalazła się przy towarzyszu i przerzuciła sobie torbę przez ramię. Razem poszli w stronę schodów przeciwpożarowych.
*
Kapturek stała przy ścianie, podtrzymując półprzytomnego Wilka. Normalnie raczej nie miała nic przeciwko różnicy w ich budowie. Potężny zabójca nie miał problemów z pokonywaniem wrogów, a drobna dziewczyna bez problemów unikała zauważenia. Teraz jednak, chwiejąc się pod ciężarem swojego partnera, przeklinała wagę mężczyzny.
Ktoś odkrył kryjówkę Wilka. Nie jedną z najważniejszych, ale zwykły, na wpół opróżniony arsenał. Jednak obydwoje udali się tam, po udanej robocie. Mężczyzna chciał napełnić magazynki i mieli natychmiast ruszać do Babci po swoją zapłatę. Jednak na miejscu już czekała na nich policja.
Kapturek usłyszała kroki na ulicy, więc zdecydowała się, że nie ma sensu dalej uciekać.
- Poczekaj chwilę. - poprosiła, układając zabójcę na ziemi.
Wilk pokiwał głową, a jedną ręką sięgnął do kabury. Druga dłoń zaciskała się na materiale na brzuchu, który z każdą chwilą coraz bardziej pokrywał się czerwienią. Uniósł pytająco brew. Dziewczyna skinęła głową, wiedząc, że jej partner miał tłumik przy swojej broni.
Wyskoczyła na ulicę, obracając głowę w taki sposób, że wyglądała, jakby uciekała. Już po kilku krokach wpadła na biegnącego z przeciwnej strony policjanta.
- Co się stało? - zapytał zmartwiony, jednocześnie czujnie się rozglądając. Miał za zadanie odnaleźć seryjnego mordercę. Nawet nie podejrzewał, że ta niewinna dziewczynka może być w to w jakiś sposób zamieszana.
- Tam był taki wielki pan... I on straszył, że zabije mojego braciszka... - rzuciła płaczliwym głosem Kapturek. Przy okazji prowadziła funkcjonariusza dalej uliczką, ustawiając go w taki sposób, że był idealnie na linii strzału. Już chwilę później słychać było ciche kaszlnięcie i odgłos ciała zwalającego się na ziemię.
- Za każdym razem okazują się takimi samymi idiotami. - mruknął Wilk, chowając pistolet.
- Niedaleko mam jedną kryjówkę. Powinna być tam jakaś apteczka. - Kapturek nie skomentowała w żaden sposób ich akcji. Podparła towarzysza i poprowadziła go dalej, ciemnymi uliczkami.
*
- Musimy się dowiedzieć, kto nas wydał! - warknął Wilk.
Chodził nerwowo w tą i z powrotem, przed rozłożoną na kanapie Kapturkiem. Dziewczyna pokiwała głową, szybko uderzając palcami w klawiaturę na laptopie. Minęło kilka dni od ich żałosnej ucieczki. Od tego czasu nie skontaktowali się ze światem zewnętrznym. Znaleźli nową kryjówkę, a teraz starali się wypracować nowy plan. Oczywiście, odnalezienie bazy Wilka mogło być czystym przypadkiem. Ale żadne z nich w to nie wierzyło. Akcja była za dobrze zaplanowana jak na przypadek.
- Dowodził nimi Gajowy. Widziałam go. Musimy go złapać i przesłuchać. - rzuciła. Po chwili wydała z siebie ciche „aha!”
- Masz coś? - mężczyzna podszedł do niej i zerknął na ekran urządzenia.
- Tak. Będzie dzisiaj eskortować tego gbura, co ostatnio zajął stanowisko ministra bezpieczeństwa publicznego.
- Gdzie?
- Będzie to wizyta w naszej dzielnicy. Ma pokazać, jak bardzo mafia nie grozi bezpieczeństwu normalnych obywateli.
- Idiota. - mruknął Wilk, jednak nie przerywał.
- Mamy szczęście. - uśmiechnęła się. - Będą korzystać z tego nowego systemu łączności.
- Z tego, którego zabezpieczeń nikt jeszcze nie złamał? - upewnił się, marszcząc brwi. I gdzie tu było szczęście?
- Dokładnie. A wiesz, dlaczego nikt go nie złamał? - uśmiechnęła się wesoło.
- Bo jest świetny? - wzruszył ramionami i sięgnął do małej lodówki, wyciągając stamtąd puszkę zimnego piwa. Musiał się odstresować.
- Bo ja go stworzyłam, żeby chronić swoje dane. - Kapturek przewróciła oczami, wyciągając do niego rękę. Zabójca westchnął i wyciągnął jeszcze jeden napój. Tym razem zwykłą puszkę coli.
- No tak, nic nowego. - mruknął. - Czyli mamy dostęp do ich systemu komunikacji?
- Tak. Bez problemów wywabimy Gajowego z dala od innych i go zgarniemy. Nikt nie powinien zwrócić na to większej uwagi, bo wszyscy bardziej skupieni będą na ministrze.
- Przypomnij mi, żebym nigdy z tobą nie zadarł. - gwizdnął z uznanie, przyglądając się, jak dziewczyna z wprawą odpala program, który pozwoli im dowolnie kontrolować łączność między stróżami prawa.
- Masz to jak w banku. - zaśmiała się, uruchamiając odpowiednią aplikację na telefonie.
*
Komisarz miejscowego posterunku stał w oknie i uważnie przyglądał się, jak niewielka grupka ludzi idzie przez zrujnowane rejony miasta. To właśnie tutaj, pomiędzy błagającymi o remont kamienicami i straszącymi szkieletami wieżowców, odsetek przestępczości był najwyższy. Niepewnie uniósł głowę. Mimo, że był środek dnia, na ulice nie docierało za dużo świtała, a te promienie, które przebiły się aż do ludzkich oczu, wydawały się przytłumione, jakby starły się z gęstą chmurą pyłu. Wszystko tutaj wydawało się brudne i niebezpieczne. Każda dziura w murze stanowiła potencjalne stanowisko dla strzelca, któremu obiecano sowitą zapłatę za tego konkretnego człowieka.
Drgnął niespokojnie, gdy usłyszał cichy pisk dobiegający ze swojej słuchawki. Po chwili, usłyszał głos jednego ze swoich ludzi.
- Szefie, chyba mamy problem. - zameldował ktoś niepewnie.
- Gdzie jesteś? - zapytał komisarz.
- Sektor B3.
Mężczyzna szybko przypomniał sobie mapę rejonu, której nauczył się na pamięć na potrzeby tego zadania. Teraz zaklął cicho. Tam mieli przechodzić za jakąś godzinę. To oznaczało, że wciąż miał trochę czasu, żeby załatwić wszelkie problemy, ewentualnie delikatnie zmienić trasę pochodu.
- Co dokładnie się stało?
- Chyba lepiej, żeby szef sam to zobaczył...
- Idę tam. - rzucił, po czym zerknął na swojego zastępcę. - Pilnuj tu wszystkiego.
- Tak jest. - zasalutował mu tamten.
***
- Idzie tu. - poinformował Wilk, ściągając jedną słuchawkę. Kapturek tylko przewróciła oczami.
- Słyszałam. - mruknęła, pokazując na identyczne słuchawki, tkwiące w jej uszach.
- Och, rzeczywiście.
Nie musieli czekać dłużej. Odgłos kroków zbliżył się do ich kryjówki, a w uszach usłyszeli znajomy głos Gajowego.
- Gdzie jesteście? Nie widzę was.
Usta dziewczyny poruszyły się bezgłośnie, układając wyrazy: „szefie, przecież kazałeś nam zabezpieczyć tył pochodu”, jednak tym, który się odezwał był Wilk. Ponownie.
- W budynku przy starym sklepie. Nad drzwiami jest czerwone logo pomidora.
- Zaraz będę.
Kroki zaczęły się zbliżać, więc Kapturek ustawiła się przy drzwiach, trzymając w dłoni strzykawkę. Wilk natomiast schował się w połowie za framugą pustego już otworu wejściowego, prowadzącego do następnego pomieszczenia. Miał w ten sposób obniżyć czujność Gajowego.
- Co się stało? - zapytał, przekraczając próg. W tym momencie poczuł ukłucie w prawe ramię. Obrócił się zaskoczony, tylko po to, aby ujrzeć uśmiechniętą twarz Kapturka. Po tym przewrócił się na ziemię.
- Szybko się pakujemy i zawijamy się stąd. - Wilk zabrał się za wiązanie nieprzytomnego, a Kapturek zgarnęła sprzęt. Razem opuścili okolicę.
*
Gajowy budził się powoli. Wilk postanowił mu pomóc. Wiadro lodowatej wody wylane na głowę szybko przywróciło komisarza do rzeczywistości.
- Dzień dobry, panie Gajowy. - przywitała się promiennie Kapturek.
- Nie nazywam się Gajowy. - wydukał policjant, bo to była pierwsza myśl, która przyszła do jego wciąż zamroczonego umysłu.
- To nie ma znaczenia. Dla nas pozostaniesz Gajowym. Niczym się nie różnicie.
Tak, nazywanie kolejnych komisarzy jako „Gajowy” było niemal tym samym, co określanie przywódcy mafii „Babcią”. Kolejny rodzaj żartu, który rozumiała tylko ta dwójka.
Gdy zaczynali swoją działalność, na stołku w tutejszej policji siedział facet, którego nazwisko w jakiś sposób kojarzyło im się z gajowym. Żadne z nich nie pamiętało jak ono dokładnie brzmiało. Jednak gość był przez nich nazywany „Gajowy”. Tamten utrzymał się całkiem długo. I napsuł im sporo krwi. Jednak w końcu udało się go zlikwidować. Potem przychodzili kolejni. Każdego z nich nazywali „Gajowym”. Według nich, wszyscy byli tacy sami. Może i różnili się wyglądem, ale mieli tak samo bezsensowne poczucie sprawiedliwości. W świecie Wilka i Kapturka, byli oni kolejnymi ludźmi, którzy za bardzo trzymali się swoich nieprawdopodobnych idei. W rzeczywistości, gdzie rządziła przestępczość, strażnicy prawa byli albo skorumpowani, albo idiotami.
- Kojarzysz akcję z tamtego tygodnia? Mieliście załatwić seryjnego mordercę, który kręcił się po okolicy już od dłuższego czasu. - zaczął Wilk, nie mając zamiaru bawić się w grzeczności.
- Co to ma wspólnego z...?
- Chyba nie rozumiesz sytuacji. My zadajemy pytania, ty możesz co najwyżej na nie odpowiadać. - warknął zabójca.
- Nie mam zamiaru współpracować z przestępcami!
- To się jeszcze okaże. - uśmiechnął się Wilk drapieżnie.
- Na szczęście, nie udało mi się sprzedać wtedy całego towaru. Mam coś ciekawego~. - zanuciła wesoło Kapturek, sięgając do swojej torby. Wyciągnęła stamtąd niewielką strzykawkę, napełnioną błękitnym płynem. - Nazywają to „płynnym niebem”. Wiesz, dlaczego? - zapytała, podchodząc do skrępowanego mężczyzny. Tamten spojrzał na nią z obawą wymalowaną na twarzy i najwyraźniej zdziwiony jej wiekiem. Pokręcił głową.
- Ponieważ każdy, kto tego spróbował, natychmiast uznawał rzeczywistość za niebo. - zaśmiał się Wilk. Gajowy posłał mu przerażone spojrzenie. Kapturek w tym czasie wbiła igłę w przedramię policjanta.
Nie musieli długo czekać na efekty. Mężczyzna zaczął się wić i szarpać, a jego gardło co chwila opuszczały zduszone jęki. Nie zajęło dużo czasu, zanim mundurowy przestał nad sobą panować całkowicie. Ciche dźwięki przekształciły się w przeraźliwe krzyki, po czym w coś na kształt donośnego wycia. Obydwoje przestępcy cieszyli się, że wybrali na swoją kryjówkę piwnicę z wygłuszanymi ścianami.
Po kilku minutach, mężczyzna zaczął się uspokajać. Kapturek uśmiechnęła się do niego słodko, a Wilk rzucił mu krzywe spojrzenie.
- Pamiętasz próbę schwytania mordercy? - ponowił pytanie zabójca.
Mężczyzna wahał się jeszcze sekundę, ale potem zobaczył w dłoni dziewczyny świeżą strzykawkę, gotową do użycia.
- Pamiętam. - odpowiedział łamiącym się głosem.
- Świetnie. Skąd mieliście informacje o położeniu jego kryjówki.
- To... To był czysty przypadek, że ją znaleźliśmy. - odpowiedział niemal natychmiast. W tym samym momencie poczuł, jak igła po raz drugi tego dnia zanurza się w jego skórze. - Nie. - jęknął.
- Teraz pokażemy ci, jak każe się tutaj za kłamstwo. - wymruczała dziewczyna, wciskając tłoczek.
Kolejne kilka minut wpatrywali się w wijącego się i błagającego o litość Gajowego.
- Czyli dowiedzieliście się o kryjówce przypadkiem...? - zapytał znudzonym głosem Wilk, gdy policjant przestał się szarpać.
- Nie. - pokręcił głową.
- Skąd o tym wiedzieliście?! - krzyk zabójcy wypełnił pokój i sprawił, że więzień skulił się. Przy użyciu normalnych środków, złamanie mężczyzny zajęłoby znacznie więcej czasu, ale „płynne niebo” było czymś niesamowitym. Kapturek tylko raz do tej pory widziała, jak to cudo działa. Ból wywoływany tym narkotykiem był podobno niewyobrażalny. Do tego, mimo że działanie trwało kilka minut, dla torturowanego wydawało się to kilkoma długimi dniami.
- Od... informatora. - wykrztusił. Wciąż bronił swojego źródła. Zarówno Kapturek, jak i Wilk musieli pogratulować mu silnej woli.
- Wiesz, co jest najlepsze w tym środku? - zapytała dziewczyna, delikatnie stukając w trzecią strzykawkę, która tylko czekała na wbicie. Policjant drgnął gwałtownie, widząc przedmiot blisko swojego ciała. - Że jest cholernie uzależniający. Jestem pewna, że jeszcze jedna, dwie dawki i nie będziesz mógł bez tego żyć. Wyobrażasz to sobie? Przyjdziesz do nas, błagając, byśmy dali ci jeszcze trochę nieba... A działanie z czasem wcale się nie zmniejsza, wręcz przeciwnie.
- Powiem wszystko! - oczy Gajowego rozszerzyły się z przerażenia. W tej chwili cała jego postawa emanowała tylko tą jedną emocją. Nic innego go nie obchodziło, byle tylko trzymać się z dala od piekielnego narkotyku.
- Kto powiedział wam o kryjówce? - zapytał Wilk, uśmiechając się lekko.
- To... to był... Mama! To był cholerny Mama! Obiecał, że zdradzi kryjówkę tamtego zabójcy, za wypuszczenie na wolność! Nie wiem, skąd on to wiedział! - wyrzucił z siebie jednym tchem.
- Mama? - Kapturek zerknęła na Wilka.
- Cholerny kundel! - warknął zabójca, zaciskając pięści. - Skąd on to wiedział?! - nawet nie próbował kierować pytania do przerażonego Gajowego, który tylko wodził oczami po swoich oprawcach. On nie mógł tego wiedzieć.
- Mama zawsze był zaufanym człowiekiem Babci. - zamyśliła się Kapturek. - Wilk, czy ty w jakiś sposób naraziłeś się Babci? - zmarszczyła brwi.
- Przecież robiłem wszystko, co ten skurwiel mi zlecał!
- A to twoje wcześniejsze zlecenie? Pamiętasz, jak miałeś zlikwidować tamtego handlarza broni?
- Oczywiście, że pamiętam! Mam jebaną bliznę po tych jego pociskach. - warknął.
- Czy nie zlecił ci tego przypadkiem ktoś inny? Może tamten gość był pod Babcią?
- Tylko dlaczego Babcia miałby mścić się za to też na tobie? Przecież nie brałaś w tym udziału.
- Tak. Tylko, że Babcia wie, że często z tobą pracuję. Mama tego nie wie.
- Czyli ten skurwiel...?
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza.
- Zamorduje ich! - warknął Wilk
- Chcesz ściągnąć sobie na kark całą tutejszą mafię? - zapytała Kapturek, chociaż w jej głosie słychać było rozbawienie.
- Bo to pierwszy raz?
Przez chwilę obydwoje wpatrywali się w siebie. Po czym parsknęli śmiechem.
- Żegnaj cudowna stabilizacjo! Witamy kolejną przeprowadzkę! - rzuciła lekko Kapturek, odwracając się w stronę drzwi.
- Opracujesz jakiś plan? Zlikwidowanie Babci może być problematyczne. - upewnił się zabójca, wyciągając zza pasa długi nóż.
- Jasne. Gdzie potem się udamy?
- Zawsze chciałem popłynąć na inny kontynent. Może dla odmiany teraz jakiś kraj, gdzie jest ciepło?
- Brzmi zabawnie. - Kapturek już chciała opuścić pomieszczenie, ale zatrzymał ją cichy głos.
- Wypuścicie mnie? - zapytał ze strachem policjant.
- Oczywiście, że nie. - Wilk podszedł do niego i przyłożył mu ostrze noża do gardła. - Gajowy musi poczuć, jak to jest być ofiarą...
*
Słońce stało wysoko na niebie. Fale wesoło uderzały w burtę średniej wielkości jachtu, płynącego po błękitnych wodach. Na horyzoncie zaczęły formować się obrazy celu rejsu. Piękny, żółty piasek, soczyście zielone liście drzew, białe dachy domków, których tarasy sięgały niemal samej linii wody. Widok tak bardzo różnił się od szarych ulic ich poprzedniej lokacji, że Kapturek nie mogła się powstrzymać przed pokazaniem ich Wilkowi.
- Piękne, prawda? - zapytała, uśmiechając się szeroko.
- Oczywiście. - zaśmiał się mężczyzna, wdychając głęboko zapach słonego, morskiego powietrza.
- I jest tu tak dużo słońca... - rozmarzyła się dziewczyna.
- Możemy tu zostać, jeżeli chcesz. - zaproponował były zabójca, rozpierając się wygodnie na barierce.
Przeliczyli wszystkie oszczędności, które udało im się uzbierać przez lata pracy w szarej strefie. Ich funduszy starczyłoby spokojnie do przeżycia dwóch czy trzech normalnych żywotów. Oznaczało to, że po przypłynięciu tutaj, nie musieli już obawiać się o pracę.
Wilk cieszył się, widząc szczęście młodszej towarzyszki. Jej blada skóra potrzebowała słońca. Mężczyzna nie chciał pozwolić, żeby dopadła ją jakaś choroba spowodowana niezdrowym otoczeniem.
- Chcę. - zaśmiała się, wychylając się mocno. - Słyszysz to? Mewy tak głośno krzyczą! I jeszcze ten szum. Ani śladu po silnikach samochodów!
- To może jakiś deser lodowy? Przy takiej temperaturze powinien być idealny. - zaproponował z uśmiechem na ustach.
- Tak! - Kapturek odwróciła się do niego. - Wilk, jesteś wspaniały!
- Wiem. - przez chwilę razem się śmiali, po czym mężczyzna jakby sobie o czymś przypomniał. - Ale wiesz, nie musisz już na mnie wołać „Wilk”. Tutaj nasze relacje nie mogą nam zaszkodzić.

- Och, racja. - pokiwała głową w zamyśleniu. - Więc teraz mogę spokojnie powiedzieć: jesteś najlepszym starszym bratem na świecie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz