wtorek, 28 czerwca 2016

"Zoro u steru" [One Piece]

Tytuł: Zoro u steru
Fandom: One Piece
Wystęoują: cała załoga
Status: zakończone
Ostrzeżenia: brak
Opis: nudna nocna warta i szermierz bez poczucia kierunku... Co z tego wyniknie?




~~~~
- Zoro, dzisiaj twoja warta. - przypomniała Nami, podnosząc się od stołu w kuchni i przeciągając się.
- Przecież pamiętam, wiedźmo... - prychnął szermierz, biorąc kolejny łyk z butelki sake.
- Nie obrażaj Nami-san, cholerne Marimo! - krzyknął na niego Sanji, porzucając na moment swoje zajęcie przy zbieraniu brudnych naczyń.
- Zamknij się, Ero-kuku! - zielonowłosy podniósł się, obnażając jedną ze swoich katan.
- Dalibyście sobie spokój... Jest za późno na wasze kłótnie. - warknęła nawigatorka. Chwilę później obaj mężczyźni leżeli na podłodze, trzymając się za obolałe głowy, a dziewczyna w towarzystwie Robin skierowała się do wyjścia. - Dobranoc.
- Dobranoc, Nami-san, Robin-chan! - zdążył jeszcze krzyknąć Sanji, zanim drzwi zamknęły się z hukiem.
- Sanji, chcę jeszcze mięsa! - jęknął Luffy, kładąc się na blacie stołu.
- Zjadłeś już swoją porcję! Teraz spać! Wszystkich się to tyczy! - krzyknął na załogę kucharz.
Luffy jęknął cicho i zaczął opuszczać pomieszczenie. Usopp, Chopper i Brook zadrżeli, słysząc przerażający (w ich opinii) głos blondyna i szybko czmychnęli na zewnątrz. Franky zaśmiał się i przypomniał Zoro o wszystkich podstawowych rzeczach, o których ten powinien pamiętać podczas warty, po czym sam również udał się na spoczynek.
Szermierz tylko przewrócił oczami. Przecież pamiętał to wszystko. Cyborg powtarzał to za każdym razem, kiedy zielonowłosy obejmował wartę, co dziwnym trafem przytrafiało się niemalże co noc.
Sanji umył naczynia, pokłócił się kilka razy z Zoro i poszedł w kierunku sypialni. Zielonowłosy został na pokładzie sam.
Nie było to dla niego nic nowego. W końcu wartę miał dużo częściej niż inni członkowie załogi, zdążył się przyzwyczaić. Przez chwilę krążył po pokładzie, wziął swoje ciężarki i ćwiczył przez jakiś czas.
W pewnym momencie jakiś dźwięk przyciągnął jego uwagę. Chwycił rękojeść katany i udał się na dziób, skąd podejrzany hałas dochodził. Wychylił się przez barierkę. Przez chwilę nic nie widział, ale nagle coś przecięło powierzchnię wody. Zoro już miał ochotę zaatakować, ale zrozumiał, na co patrzy.
Delfin. Zwykły delfin podpłynął do statku i postanowił sprawdzić, co to jest. Szermierz pokręcił głową, rozbawiony całą sytuacją i schował katanę, obserwując niespodziewanego kompana nocnej warty. Po chwili z wody wynurzyły się inne głowy tych pięknych ssaków. Zwierzęta zaczęły skakać naokoło i robić wspaniałe pokazy akrobatyczne. Zielonowłosy oglądał je przez chwilę, ale tamte chyba zniechęciły się brakiem nagrody ze strony obserwatora. Po około piętnastu minutach, nie było już po nich śladu.
Zoro wyprostował się, zastanawiając się, co jeszcze mógłby robić. Jego trening został przerwany i jakoś nieszczególnie miał ochotę do niego wracać. Rozejrzał się uważnie, przez chwilę rozważając opcję drzemki. Brzmiało to bardzo obiecująco.
W tym momencie, jego wzrok padł na ster. Przypomniał sobie słowa Frankiego, który mówił mu, żeby nie próbował nawet ruszać statku. Ta wiedźma, Nami gadała coś podobnego, wypominając mu jego fatalne wyczucie kierunku.
Tym razem chłopak machnął na nich ręką. Nagle nabrał ogromnej ochoty, żeby trochę posterować statkiem. Przecież nie odpłynie daleko, rano bez problemu znajdą kurs, prawda?
Szybko podciągnął kotwicę i podszedł do steru. Z szerokim uśmiechem na ustach zaczął kierować statek w kompletnie przypadkową stronę. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale zawsze miał ogromną ochotę to zrobić. Zignorować wszystkich swoich kompanów i po prostu popłynąć w losowo wybranym kierunku. Czuł się świetnie, mając taką władzę w rękach. Nawet nie zauważył, kiedy minęło kilka godzin, a horyzont przybrał czerwonawą barwę, zapowiadającą przyjście świtu. Zoro pośpiesznie odszedł od steru, chcąc opuścić kotwicę, ale zauważył, że bardzo blisko była jakaś wyspa.
- Nie mam poczucia kierunku, tak? Ciekawe, kto właśnie dopłynął do jakiejś wyspy, mimo że ta jędza mówiła, że do najbliższej mamy jeszcze jakiś tydzień drogi. - mruknął pod nosem z niesamowitą satysfakcją. Opuścił kotwicę, po czym rozparł się wygodnie na ławce przy maszcie, czekając na pobudkę reszty załogi. Ciekawe, co powiedzą na jego wspaniałe osiągnięcie?
Niczego nie dawał po sobie poznać, ale był naprawdę z siebie zadowolony i z niecierpliwością oczekiwał, aż załoga obudzi się, żeby podziwiać jego dokonania.
- Jak zwykle przesypiasz swoją wartę, Glonie? - rzucił Sanji, który jak to miał w zwyczaju, obudził się jako pierwszy.
- W przeciwieństwie do was, ja coś robiłem przez noc. - odwarknął Zoro, wciąż czując niesamowitą satysfakcję. Teraz nawet ta durna brewka przyzna mu jego wspaniałość!
- O czym ty mówisz, Zoro? - zapytała zaspana Nami, która wyszła na pokład chwilę później.
Szermierz wzruszył ramionami i wskazał na ląd bardzo blisko statku.
- Gdzie my jesteśmy?! - krzyknęła przerażona rudowłosa.
- Dobiliśmy do jakiejś wyspy. - poinformował zielonowłosy. Ledwo udawało mu się utrzymać obojętność w swoim głosie.
- Co się dzieje? - reszta załogi wyszła na pokład, zwabiona głośną rozmową.
- Glon znowu nas gdzieś wyprowadził. - poinformował Sanji, a Zoro rzuci mu wściekłe spojrzenie. Nie gubił ich aż tak często, prawda?
- Nami, gdzie jesteśmy? Jest tu mięso? - zajęczał Luffy, rozglądając się z zainteresowaniem.
Nawigatorka przez chwilę obserwowała otoczenie, potem zerknęła na swój Log Pose. Z miną wyrażającą zdumienie pobiegła do swojego gabinetu po czym wróciła z całym plikiem map. Przeglądała je, z rosnącym niedowierzaniem.
- To... Niemożliwe. - sapnęła w końcu.
- O co chodzi? - zapytał Usopp, przerażony zachowaniem ich nawigatorki. Jeżeli ona tak się zachowywała, to musiało być źle. Strzelec zaczął rozważać próbę udawania nie-mogę-wejść-na-tą-wyspę choroby.
Nami jeszcze przez chwilę upewniła się, że nie popełniła żadnej pomyłki, po czym przeniosła niedowierzający wzrok na szermierza.
- O co ci znowu chodzi, kobieto? - warknął na nią.
- To jest... Raftel. - sapnęła.
- Raftel? - powtórzył zdziwiony. Gdzieś już chyba słyszał tą nazwę, ale co to było...
- Zoro, to nie fair! - krzyknął na niego Luffy. Zielonowłosy spojrzał na niego. Dlaczego kapitan wydawał się być obrażony?
- Niemożliwe... - powtarzali między sobą pozostali członkowie załogi, wpatrując się w ląd przed nimi.
- Mógłby mi ktoś w końcu wyjaśnić, czym jest Raftel? - zirytował się Zoro.
- Panie szermierzu... - zaczęła Robin z cichym śmiechem. - Właśnie znalazłeś One Piece...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz