Fandom: One Piece
Wystęoują: cała załoga
Status: zakończone
Ostrzeżenia: brak
Opis: nudna nocna warta i szermierz bez poczucia kierunku... Co z tego wyniknie?
~~~~
- Zoro, dzisiaj twoja warta. -
przypomniała Nami, podnosząc się od stołu w kuchni i przeciągając
się.
- Przecież pamiętam, wiedźmo... -
prychnął szermierz, biorąc kolejny łyk z butelki sake.
- Nie obrażaj Nami-san, cholerne
Marimo! - krzyknął na niego Sanji, porzucając na moment swoje
zajęcie przy zbieraniu brudnych naczyń.
- Zamknij się, Ero-kuku! -
zielonowłosy podniósł się, obnażając jedną ze swoich katan.
- Dalibyście sobie spokój... Jest za
późno na wasze kłótnie. - warknęła nawigatorka. Chwilę później
obaj mężczyźni leżeli na podłodze, trzymając się za obolałe
głowy, a dziewczyna w towarzystwie Robin skierowała się do
wyjścia. - Dobranoc.
- Dobranoc, Nami-san, Robin-chan! -
zdążył jeszcze krzyknąć Sanji, zanim drzwi zamknęły się z
hukiem.
- Sanji, chcę jeszcze mięsa! - jęknął
Luffy, kładąc się na blacie stołu.
- Zjadłeś już swoją porcję! Teraz
spać! Wszystkich się to tyczy! - krzyknął na załogę kucharz.
Luffy jęknął cicho i zaczął
opuszczać pomieszczenie. Usopp, Chopper i Brook zadrżeli, słysząc
przerażający (w ich opinii) głos blondyna i szybko czmychnęli na
zewnątrz. Franky zaśmiał się i przypomniał Zoro o wszystkich
podstawowych rzeczach, o których ten powinien pamiętać podczas
warty, po czym sam również udał się na spoczynek.
Szermierz tylko przewrócił oczami.
Przecież pamiętał to wszystko. Cyborg powtarzał to za każdym
razem, kiedy zielonowłosy obejmował wartę, co dziwnym trafem
przytrafiało się niemalże co noc.
Sanji umył naczynia, pokłócił się
kilka razy z Zoro i poszedł w kierunku sypialni. Zielonowłosy
został na pokładzie sam.
Nie było to dla niego nic nowego. W
końcu wartę miał dużo częściej niż inni członkowie załogi,
zdążył się przyzwyczaić. Przez chwilę krążył po pokładzie,
wziął swoje ciężarki i ćwiczył przez jakiś czas.
W pewnym momencie jakiś dźwięk
przyciągnął jego uwagę. Chwycił rękojeść katany i udał się
na dziób, skąd podejrzany hałas dochodził. Wychylił się przez
barierkę. Przez chwilę nic nie widział, ale nagle coś przecięło
powierzchnię wody. Zoro już miał ochotę zaatakować, ale
zrozumiał, na co patrzy.
Delfin. Zwykły delfin podpłynął do
statku i postanowił sprawdzić, co to jest. Szermierz pokręcił
głową, rozbawiony całą sytuacją i schował katanę, obserwując
niespodziewanego kompana nocnej warty. Po chwili z wody wynurzyły
się inne głowy tych pięknych ssaków. Zwierzęta zaczęły skakać
naokoło i robić wspaniałe pokazy akrobatyczne. Zielonowłosy
oglądał je przez chwilę, ale tamte chyba zniechęciły się
brakiem nagrody ze strony obserwatora. Po około piętnastu minutach,
nie było już po nich śladu.
Zoro wyprostował się, zastanawiając
się, co jeszcze mógłby robić. Jego trening został przerwany i
jakoś nieszczególnie miał ochotę do niego wracać. Rozejrzał się
uważnie, przez chwilę rozważając opcję drzemki. Brzmiało to
bardzo obiecująco.
W tym momencie, jego wzrok padł na
ster. Przypomniał sobie słowa Frankiego, który mówił mu, żeby
nie próbował nawet ruszać statku. Ta wiedźma, Nami gadała coś
podobnego, wypominając mu jego fatalne wyczucie kierunku.
Tym razem chłopak machnął na nich
ręką. Nagle nabrał ogromnej ochoty, żeby trochę posterować
statkiem. Przecież nie odpłynie daleko, rano bez problemu znajdą
kurs, prawda?
Szybko podciągnął kotwicę i
podszedł do steru. Z szerokim uśmiechem na ustach zaczął kierować
statek w kompletnie przypadkową stronę. Nigdy by się do tego nie
przyznał, ale zawsze miał ogromną ochotę to zrobić. Zignorować
wszystkich swoich kompanów i po prostu popłynąć w losowo wybranym
kierunku. Czuł się świetnie, mając taką władzę w rękach.
Nawet nie zauważył, kiedy minęło kilka godzin, a horyzont
przybrał czerwonawą barwę, zapowiadającą przyjście świtu. Zoro
pośpiesznie odszedł od steru, chcąc opuścić kotwicę, ale
zauważył, że bardzo blisko była jakaś wyspa.
- Nie mam poczucia kierunku, tak?
Ciekawe, kto właśnie dopłynął do jakiejś wyspy, mimo że ta
jędza mówiła, że do najbliższej mamy jeszcze jakiś tydzień
drogi. - mruknął pod nosem z niesamowitą satysfakcją. Opuścił
kotwicę, po czym rozparł się wygodnie na ławce przy maszcie,
czekając na pobudkę reszty załogi. Ciekawe, co powiedzą na jego
wspaniałe osiągnięcie?
Niczego nie dawał po sobie poznać,
ale był naprawdę z siebie zadowolony i z niecierpliwością
oczekiwał, aż załoga obudzi się, żeby podziwiać jego dokonania.
- Jak zwykle przesypiasz swoją wartę,
Glonie? - rzucił Sanji, który jak to miał w zwyczaju, obudził się
jako pierwszy.
- W przeciwieństwie do was, ja coś
robiłem przez noc. - odwarknął Zoro, wciąż czując niesamowitą
satysfakcję. Teraz nawet ta durna brewka przyzna mu jego
wspaniałość!
- O czym ty mówisz, Zoro? - zapytała
zaspana Nami, która wyszła na pokład chwilę później.
Szermierz wzruszył ramionami i
wskazał na ląd bardzo blisko statku.
- Gdzie my jesteśmy?! - krzyknęła
przerażona rudowłosa.
- Dobiliśmy do jakiejś wyspy. -
poinformował zielonowłosy. Ledwo udawało mu się utrzymać
obojętność w swoim głosie.
- Co się dzieje? - reszta załogi
wyszła na pokład, zwabiona głośną rozmową.
- Glon znowu nas gdzieś wyprowadził.
- poinformował Sanji, a Zoro rzuci mu wściekłe spojrzenie. Nie
gubił ich aż tak często, prawda?
- Nami, gdzie jesteśmy? Jest tu mięso?
- zajęczał Luffy, rozglądając się z zainteresowaniem.
Nawigatorka przez chwilę obserwowała
otoczenie, potem zerknęła na swój Log Pose. Z miną wyrażającą
zdumienie pobiegła do swojego gabinetu po czym wróciła z całym
plikiem map. Przeglądała je, z rosnącym niedowierzaniem.
- To... Niemożliwe. - sapnęła w
końcu.
- O co chodzi? - zapytał Usopp,
przerażony zachowaniem ich nawigatorki. Jeżeli ona tak się
zachowywała, to musiało być źle. Strzelec zaczął rozważać
próbę udawania nie-mogę-wejść-na-tą-wyspę choroby.
Nami jeszcze przez chwilę upewniła
się, że nie popełniła żadnej pomyłki, po czym przeniosła
niedowierzający wzrok na szermierza.
- O co ci znowu chodzi, kobieto? -
warknął na nią.
- To jest... Raftel. - sapnęła.
- Raftel? - powtórzył zdziwiony.
Gdzieś już chyba słyszał tą nazwę, ale co to było...
- Zoro, to nie fair! - krzyknął na
niego Luffy. Zielonowłosy spojrzał na niego. Dlaczego kapitan
wydawał się być obrażony?
- Niemożliwe... - powtarzali między
sobą pozostali członkowie załogi, wpatrując się w ląd przed
nimi.
- Mógłby mi ktoś w końcu wyjaśnić,
czym jest Raftel? - zirytował się Zoro.
- Panie szermierzu... - zaczęła Robin
z cichym śmiechem. - Właśnie znalazłeś One Piece...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz