środa, 20 stycznia 2016

"Stary człowiek i morze" [One Piece]

Tytuł: Stary człowiek i morze
Fandom: One Piece
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: nie traktować jako streszczenie lektury!!!

~~~~
Stary człowiek siedział na swoim statku i wpatrywał się w morze. Woda falowała delikatnie, mieniąc się srebrzystymi odblaskami światła. Łagodnie szemrała, uderzając o burty. Wiatr szumiał cicho, a żagiel łopotał z lekkim furkotem. W tej chwili, były to jedyne dźwięki docierające do uszu mężczyzny.

Może nie był on bardzo stary, ale musiał przyznać sam przed sobą, że jego najlepsze lata już minęły. Co nie zmieniało faktu, że jego sprawność fizyczna nie zmalała za bardzo.
Człowiek ten wpatrywał się w spławik czekając aż zacznie się poruszać w ten charakterystyczny sposób.

„Szkoda, że nie zabrałem ze sobą chłopca" pomyślał, odpływając na chwilę myślami. Słońce stało nieco powyżej linii horyzontu, wznosząc się powoli i zalewając okolicę czerwonawą poświatą. Tu, tak daleko od jakiegokolwiek lądu, ciężko było usłyszeć dźwięki żywych stworzeń. W myśli mężczyzny wkradło się wspomnienie wesołego śmiechu dziecka, które tyle razy prosiło go, żeby go ze sobą zabrał.
Ponownie skoncentrował swoja uwagę na wędce. „Szkoda, że nie ma ze mną chłopca" westchnął cicho, wsłuchując się w cisze.
W pewnym momencie zauważył, że spławik poruszył się gwałtownie, wbrew ruchom fal. Człowiek szybko podciągnął wędkę, żeby móc złapać rybę. Była duża, czuł to. Szarpnęła się kilka razy, ale mężczyzna trzymał ją mocno. Pod powierzchnią zamigotały srebrzyste łuski.
„Szkoda, że nie ma ze mną chłopca." Uznał, że spodobałaby mu się ta ryba. Była ładna i duża. A przede wszystkim wyglądała na smaczną.
Mocował się z nią kilka minut. Zdążył zauważyć, że nie była to zwykła zdobycz, jakich pełno było na przybrzeżnych wodach. Ta z łatwością mogłaby zniszczyć fragment pokładu, gdyby chciała. Zwierze chyba też zdało sobie z tego sprawę.
Ryba wyskoczyła z wody i rzuciła się w kierunku mężczyzny, otwierając, uzbrojoną w ogromne zęby, paszczę. Na szczęście człowiek ten nie był zwyczajnym rybakiem. Właściwie, to w ogóle nie był rybakiem...
Nie zabrało dużo czasu, zanim zwierzę leżało bez ruchu na pokładzie, a mężczyzna chował swoją szablę.
- Kapitanie! - usłyszał okrzyk i odwrócił się. Czyżby jego ludzie otrząsali się z wieczornej imprezy?
- O co chodzi? - zapytał, zwijając wędkę.
- Ta gazeta przyszła wczoraj wieczorem, ale dopiero teraz to zobaczyłem. - oświadczył pierwszy oficer, wręczając mężczyźnie kawałek papieru. Ten obejrzał go uważnie i zaczął się śmiać.
- Budź wszystkich! Mamy powód do świętowania! - zarządził, pozwalając kartce opaść na pokład.
„Dobrze, że nie zabrałem ze sobą chłopca..." pomyślał jeszcze, kierując się w stronę swoich kompanów i odgarniając z czoła kosmyk czerwonych włosów.
 Papier wylądował na deskach. Ze zdjęcia spoglądała uśmiechnięta twarz chłopca, na oko siedemnastoletniego z blizną pod okiem i w słomianym kapeluszu. Podpis pod nim głosił: „Wanted. Dead or Alive. Monkey D. Luffy".
~~~~
Ten tekst jest wynikiem zakładu, który zrobiłam z koleżanką już jakiś czas temu. Zaczęło się od dyskusji na temat najnudniejszej lektury szkolnej. Obie zgodziłyśmy się co do tego tytułu. (Nie znałyśmy jeszcze "Ferdydurke"...) Oczywiście były różne komentarze typu "Ciekawe, czy da się do tego napisać streszczenie... Przecież tam nie ma akcji". W tym momencie usłyszałam tekst, który musiał pobudzić moje fantazje "Nic o takim tytule nie mogłoby być ciekawe..."
Najpierw oczywiście wyskoczyłam z Posejdonem, jako że on świetnie wpasowuje się w kategorie "stary człowiek" i "morze", ale szybko przerzuciłam się na Shanksa. W końcu on też mógłby żałować, że nie wziął Luffiego. Postanowiłam napisać coś, co chociaż trochę będzie fabułą (tam była jakaś fabuła?) przypominać oryginał. A że jedynym motywem, jaki zapamiętałam był tekst "Szkoda, że nie zabrałem ze sobą chłopca" (I chyba raz zamienił "chłopca" na "sól"), to powstało coś takiego...
Nie zjedzcie mnie, naprawdę ciężko przerobić coś, co nie ma fabuły na coś ciekawego. Chyba nawet w tych nieco ponad 400 słowach wcisnęłam więcej akcji niż Hemingway...
Ale nie słuchajcie mnie i czytajcie lektury! Nie bierzcie ze mnie przykładu, proszę... (Żeby nie było, że deprawuję tutaj ludzi...)
Nie było mnie jakiś czas, przyznaję się bez bicia... Samo tak wyszło. Czas jest naprawdę bardzo dziwnym zjawiskiem, płynie kiedy myśli, że nie patrzę... Można by się jakiegoś spisku doszukiwać.
Nie zwracajcie uwagi, tak tylko sobie marudzę... Miłego dnia (tudzież: nocy) :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz