Tytuł serii: Dyskusja z bronią.
Podtytuł: Kokuto Yoru.
Fandom: One Piece.
Status: zakończone.
Występują: Mihawk, Perona, Zoro + Yoru
Występują: Mihawk, Perona, Zoro + Yoru
Ostrzeżenia: brak.
Uwagi: jest to seria one-shootów. Wszystkie mają podobny styl, ale nie są ze sobą powiązane. Różny czas, miejsce, inni bohaterowie itd.
~~~~
- Hej, Takanome, chcę deser! - jęczała
płaczliwie Perona, latając dookoła Mihawka. Dosłownie latając.
- To sobie weź. Jest w kuchni. -
poradził jej Jastrzębiooki, unosząc do ust kieliszek z winem i
przewracając stronę w gazecie.
- Co!? Chcesz, żebym sama sobie
nałożyła? To nie jest słodkie! - marudziła dalej.
Shichibukai nie skomentował tego w
żaden sposób.
- Och, dlaczego Zoro sobie poszedł?
Nudno tu teraz! - różowowłosa usiadła ciężko na fotelu
naprzeciw mężczyzny i zaczęła wpatrywać się w niego złowrogo.
To również nie przyniosło żadnych efektów.
- Gdyby tylko Misiaczek tu był... -
schowała twarz w jakiejś poduszce i poddała się rozpaczy.
- No widzisz? Przez ciebie ona płacze.
- odezwał się nowy głos. Przy fotelu szermierza stała wysoka
kobieta. Miała na sobie czarną suknię z ciężkiego materiału.
Jej ciemne włosy były spięte w ciasny warkocz, a ciemnofioletowe
oczy patrzyły przyjaźnie na dziewczynę.
- Dziękuję, Yoru. Tylko ty o mnie
myślisz. - uśmiechnęła się Perona, widząc tu swoją szansę.
Chyba tylko Kokuto Yoru była w stanie zmusić do czegoś tego
chłodnego mężczyznę.
- Przeze mnie? Nic jej nie zrobiłem. -
mruknął, nawet nie podnosząc oczu znad kolejnego artykułu.
- I właśnie w tym problem! Nie
potrafisz obchodzić się z kobietami! - oburzyła się czarnowłosa,
zmuszając w końcu mężczyznę do spojrzenia jej w oczy.
- Hmm? Czy źle cię traktuję? -
zapytał poważnie. Co jak co, ale jako najlepszy szermierz na
świecie nie mógł pozwolić sobie na zaniedbanie swojego ostrza.
- Mnie nie, ale czuję się naprawdę
źle, jak widzę płaczącą przyjaciółkę.
Różowowłosa zamrugała zdziwiona.
Były przyjaciółkami? Kobieta nie była słodka. Wcale. Ale dość
często urozmaicała czas dziewczynie, za co ta była jej wdzięczna.
Chyba mogła powiedzieć, że się przyjaźniły.
- Rozumiem. - Mihawk pokiwał głową i
podniósł się z zamiarem pójścia do kuchni. Zanim odłożył
gazetę w jego oczy rzuciły się nowe listy gończe. W szczególności
jeden. - Wygląda na to, że rzeczywiście są silniejsi. - mruknął,
wychodząc z pomieszczenia.
- O kim mówisz? - usłyszał jeszcze
pytanie, ale je zignorował. Jak to jest, że jedna kobieta potrafiła
tak bardzo go zirytować?
A ludzie uparcie będą twierdzić, że
Jastrzębiooki żyje w samotności. Och, ile on by oddał za chwilę
spokoju!Krótkie. Dlaczego wyszło takie krótkie? I jakoś tak... nie wiem, ale mam wrażenie, że pierwszy z tych tekstów był najlepszy, każdy kolejny wychodzi gorszy... moja prywatna opinia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz