sobota, 30 września 2017

"Najlepsze zaklęcie" [HP]

Tytuł: Najlepsze zaklęcie
Fandom: Harry Potter
Występują: Huncwoci + wspomnieni Lily, Slughorn i losowi ludzie z Hogwartu
Status: zakończone.
Ostrzeżenia: brak. Może delikatne spoilery...?

Uwagi: brak
Opis:Podczas przerwy świątecznej w Hogwarcie pozostało niewiele osób, dlatego Huncwoci skazani są na nudę. Jednak oni nie mają zamiaru się poddać i obmyślają pewne zaklęcie...



~~~~
 Pokój wspólny Gryfonów był zaskakująco cichy. Brakowało w nim zwyczajowego hałasu, śmiechu, krzyków. Nawet odgłosy z Zakazanego Lasu były stłumione przez biały puch, zalegający grubą warstwą na parapetach i wypełniający powietrze za oknami.
Czwórka Huncwotów postanowiła zostać podczas świąt w Hogwarcie. I powoli zaczynali tego żałować. Większość uczniów wróciła do swoich domów i nawet nie było komu zrobić kawału.
- Nudzi mi się – jęknął głośno Syriusz, przewracając się na brzuch i podpierając brodę na przedramionach, splecionych na oparciu sofy.
Jedynie Peter podniósł wzrok znad czytanego właśnie wypracowania z wróżbiarstwa, by na niego spojrzeć. Remus kontynuował czytanie jakiejś książki, a James wciąż pochylał się nad kawałkiem pergaminu, który usiłował zapełnić od dobrej godziny. Reszta podejrzewała, że po raz kolejny pisał list miłosny do Lily.
- Może zrobisz to, co Glizdogon i odrobisz lekcje? - zaproponował Lunatyk obojętnym głosem. - Ty, Rogaczu, też mógłbyś to zrobić. Lily nagle nie zmieni zdania przez jeden list.
- Ona mnie kocha! Tylko… jeszcze o tym nie wie – wymamrotał Potter, potwierdzając tym samym przypuszczenia pozostałych Gryfonów. Naprawdę próbował pisać list miłosny.
- Jasne. - Black przewrócił oczami. - Ale poważnie! Zróbmy jakiś kawał! Nie możemy przez całą przerwę świąteczną się uczyć!
Normalnie takie zachowanie, szczególnie tak głośne, sprawiłoby, że większość uczniów zaprzestałaby wykonywania tego, czym się akurat zajmowali i spojrzeliby z zaniepokojeniem na największych kawalarzy w szkole. W końcu, nigdy nie mogło się być pewnym, kto padnie ich następną ofiarą, nawet, jeśli w większości przypadków byli to jednak na Ślizgoni. Ale tym razem jego słowa potoczyły się po pustym pokoju, nie wywołując żadnej reakcji.
Remus westchnął i wyciągnął mapę Huncwotów, rzucając nią w przyjaciela.
- Sprawdź, proszę, kto jest w zamku i komu faktycznie moglibyśmy coś zrobić.
Syriusz sapnął cicho, nawet się nie podnosząc, by zerknąć na mapę. W zamku zostało może kilkanaście osób, łącznie z nauczycielami.
- To możemy przygotować coś na moment, kiedy inni wrócą! Może… Przemalujemy pokój Ślizgonów!
- Było w zeszłym roku – przypomniał James.
- To przemalujmy gabinet Slughorna? - zaproponował Peter.
- Wciąż liczy się jako powtarzanie – mruknął Lupin.
- A Wielką Salę?
- Glizdek, wysil się bardziej. - Również Syriusz się poddał i chwycił pudełko fasolek wszystkich smaków, zaczynając grzebać wewnątrz.
- Co mam do niej napisać? - James oparł czoło na blacie biurka w dość żałosnym geście.
- Spróbuj… „Jesteś jak fasolka. Na pierwszy rzut oka taka, jak inne, ale kiedy bierzesz gryza, nie wiesz, czego się spodziewać. I najczęściej, zamiast wymarzonej słodyczy, masz ochotę puścić pawia...” - zaproponował Łapa. By po chwili sturlać się z siedziska w celu uniknięcia klątwy, rzuconej przez przyjaciela.
- Łapa, poeta – zaśmiał się Pettigrew, całkowicie zapominając o swoim wypracowaniu.
- Tym podrywasz dziewczyny? - Nawet Remus odłożył książkę.
- Może… - Black był rozdarty pomiędzy potrzebą wybuchnięcia śmiechem, a ucieczką przed rządnym mordu Potterem, dlatego zdecydował się na zwinięcie w kłębek za kanapą. Jednak, co zaskakujące, okularnik szybko się uspokoił.
- To jest świetny pomysł – uznał nagle.
- Uch, James, to chyba nie jest najlepszy tekst… - zaczął niepewnie Lunatyk, ale przyjaciel tylko machnął ręką.
- Zapomnij o liście. Mam pomysł!
Pozostała trójka wymieniła się spojrzeniami i uśmiechnęli do siebie.
- Takiego Rogacza lubię – stwierdził Syriusz.
~*~
- Nie mogę uwierzyć, że cały tydzień spędziliśmy w bibliotece – mruknął Syriusz, opadając ciężko na swoim miejscu przy stole Gryfonów w Wielkiej Sali, która wciąż była opustoszała.
Przy czterech wielkich stołach siedziało zaledwie kilkoro uczniów, nawet przy stole nauczycielskim znajdowały się zaledwie cztery osoby. W powietrzu unosiły się setki świec, rozświetlając pomieszczenie, a sufit wyglądał, jak rozgwieżdżona niebo, przysłonięte gęstym śniegiem, wciąż sypiącym z nieba. Spomiędzy grubych chmur co jakiś czas wynurzał się księżyc, którego widoczna już była niemal cała tarcza. Na ścianach delikatnie kołysały się świąteczne dekoracje.
- Ale było warto – uznał James, wyciągając pudełko fasolek wszystkich smaków i rozsypując je na swoim talerzu. - Gotowi?
Pozostali skinęli głowami, w skupieniu przyglądając się dalszym poczynaniom przyjaciela. Ten chwycił różdżkę, po czym wyszeptał zaklęcie, nad którym pracowali ostatnio. Nad każdą z fasolek pojawił się napis.
- Trzeba to przetesto… - zaczął Remus.
- Biorę karmel! - przerwał mu Peter i chwycił słodycz opisany właśnie tym smakiem, wrzucając go sobie do ust. Na jego twarzy pojawił się błogi wyraz. - Działa – wymamrotał.
Huncwoci wyszczerzyli się.
- Mięta!
- Piwo kremowe!
- Kurczak! - Przy ostatnim, wszyscy spojrzeli na Luatyka, który wzruszył ramionami. - Pełnia się zbliża.
Kilka minut później, cała czwórka wpatrywała się w pozostałe słodycze.
- Nie mogę uwierzyć, że nikt wcześniej na to nie wpadł – stwierdził Lunatyk.
- To jest najlepsze zaklęcia na świecie – zgodził się Peter. - Zaklęcie, które zdradza smak fasolki wszystkich smaków przed jej zjedzeniem.
- Niech to będzie kolejny sekret Huncwotów. - James wyszczerzył się szeroko.
- Co zrobimy zresztą? - zapytał Syriusz, podnosząc obiekt, podpisany jako „wymiociny”. - Da się cofnąć zaklęcie?
- Oczywiście. - James machnął różdżką i wszystkie łakocie wyglądały tak samo niegroźnie, jak wcześniej.
- Podrzućmy je Ślizgonom – zaproponował Black, wskazując na dwójkę Wężów, obecnych w pomieszczeniu.
- To jest dobry pomysł! - Glizdogon ochoczo pokiwał głową.
- A co będziemy robić przez resztę wolnego?
Lunatyk, który od jakiegoś czasu wpatrywał się w górę, wzruszył ramionami.
- Za kilka dni pełnia, więc będziemy mieć zajęcie. Ten zaczarowany sufit czasami mnie wykańcza.
- Zaczarowany sufit… - wymamrotał Syriusz. - A co powiecie, żeby zakląć podłogę? Gdyby ktoś na niej stanął, to mogłaby wyglądać, jakby się nagle pod nim zapadała.
- To chyba mamy zajęcie. - Rogacz wzruszył ramionami, po czym zapakował resztę fasolek do pudełka i wylewitował je na stół Ślizgonów.
- Chyba nawet wiem, jakie zaklęcie trzeba by było zmodyfikować – powiedział Lupin, obserwując, jak Węże zauważają łakocie, po czym uśmiechają się do siebie i zaczynają konsumpcję.
Reszta kolacji przebiegła… Wesoło.


Ale poważnie! Jakim cudem nikt jeszcze nie wpadł na to zaklęcie?! To byłaby najgenialniejsza rzecz, jaką wynaleziono! Chyba, że coś takiego już powstało, a ja o niczym nie wiem... Ugh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz